Co do kawy i herbaty? Tunezyjskie słodkości
Wyobraź sobie taką scenerię: biało-niebieskie budynki, rozległe tarasy zacienione parasolami i szum morza. Słońce powoli chowa się za horyzontem, malowniczo odbijając się w falach, a lekka bryza cudownie chłodzi zmęczone upałem ciało. Czy to nie brzmi jak najlepszy moment, by usiąść i rozkoszować się kawą, herbatą i tunezyjskimi słodyczami?
Przeczytaj także, co warto zjeść w Tunezji
Tunezyjska herbata i kawa
Mijając liczne tunezyjskie kawiarnie, w których przesiadują młodzi i dojrzali mężczyźni, możesz spokojnie założyć, że większość z nich pije kawę lub herbatę. To ogromnie popularne napoje pijane także wtedy, gdy termometry wskazują temperatury powyżej 30 stopni.
Jeśli zamawiając herbatę w Tunezji, spodziewasz się sporej szklanki lub kubka wypełnionego naparem z dodatkiem cytryny, to srogo się rozczarujesz. Podobnie jak w wielu innych krajach regionu herbata pijana jest z malutkich szklaneczek zwanych kess trabelsi, jeszcze mniejszych, niż nasze literatki. Herbata w Tunezji to bardzo mocny napar, więc jeśli pijesz ją wieczorem, spodziewaj się, że mocno Cię rozbudzi. Popularnymi herbatami są zielona z dodatkiem świeżej mięty i czarna, które są parzone i podawane w imbryku. Tym, co charakteryzuje tunezyjską herbatę, jest dodatek orzechów, które nadają jej lekkiego, charakterystycznego posmaku. Jeśli masz alergię, koniecznie zwróć na to uwagę.
Najpopularniejszą kawą jest espresso serwowane w małych filiżankach. Koniecznie spróbuj kahwa arbi, czyli kawy po turecku przygotowywanej w zazoua przypominającym tureckie cezwe.
Tunezyjskie słodycze – czego warto spróbować?
Pamiętam spacery ulicami Tunisu i podziwianie misternie zdobionych słodkości. Chociaż najbardziej zapadł mi w pamięć zatłoczony souq w mojej okolicy. Pokrzykiwania sprzedawców, piętrzące się stosy owoców i warzyw, a także koty wyczekujące pod stoiskami z mięsem. Wychodząc spomiędzy straganów w jedną z uliczek, uderzał nas cudny zapach. Słodki, ale jakby lekko cytrusowy. Tłustawy, jakby smażono pączki. Nie wszystkie tunezyjskie słodycze przypadły mi do gustu, ale wiele z nich jest zdecydowanie wartych spróbowania!
- Yoyo – pączki z dziurką lub – jak kto woli- donuty. Yoyo to moje ulubione słodycze i to właśnie one tak pachniały na bazarze. Smażone na tłuszczu, z dodatkiem cytryny. Czasami można spotkać wersje z dodatkiem migdałów czy pistacji, ale dla mnie te najprostsze, klasyczne, są najlepsze.
- Bambaloni – nieco podobne do yoyo, chociaż brak im tego cytrusowego posmaku, a dodatkowo są posypane cukrem.
- Baklawa – warstwy ciasta filo skąpane w miodowym syropie, w Tunezji najczęściej przekładane migdałami lub orzechami włoskimi
- Mille-feuille – francuski deser popularny w byłych francuskich koloniach. Mille-feuille w smaku nieco przypomina nasze kremówki, ale umówmy się – ich nic nie przebije. To deser składający się z trzech płatów ciasta francuskiego (mimo że nazwa wskazuje na tysiąc), przełożonych kremem budyniowym i oblanych biało-brązowym lukrem tworzącym zawijane wzorki.
- Cornes de gazelle – rogi gazeli swoją nazwę zawdzięczają charakterystycznemu, wygiętemu kształtowi. Dosyć ciężkie i mocno słodkie, z migdałowo-orzechowym nadzieniem. Czasami grubo obsypane cukrem pudrem.
- Makroudh – ciasteczka na bazie semoliny z nadzieniem z daktyli, migdałów, a niekiedy także fig
- Zlabia – popularna szczególnie w Ramadanie. Niesamowicie słodki przysmak, który wygląda na wręcz zółty lub pomarańczowy i półprzezroczysty. Tajemnicą smaku tunezyjskiej zlabii jest woda z kwiatu pomarańczy, sok cytrynowy i szafran