“Mojej siostrze marzyła się noc w grobie” – co sprawia, że nastolatki dołączają do organizacji terrorystycznych?

Zwyczajna dziewczyna, nastolatka jak wszystkie inne, ucieka z domu. To jeszcze nic nadzwyczajnego, ale wkrótce pojawiają się nagrania z lotniskowego monitoringu lub potwierdzenia przekroczenia granicy. A na koniec wiadomość: utrzymywała kontakt ze znanym służbom terrorystom. Jeśli ma szczęście, przeżyje i trafi do więzienia. Bywa jednak, że już nikt o niej nigdy nie usłyszy. Wtedy pojawia się najważniejsze pytanie: Co takiego ciągnie ją do bezwzględnego i brutalnego świata fundamentalizmu? Powstało wiele opracowań, próbujących wyjaśnić powody i wyrafinowane mechanizmy manipulacji stosowane szczególnie przez ISIS. Przywołują one zazwyczaj przemoc czy niezrozumienie w domu, brak akceptacji przez środowisko i kryzys tożsamości, a także poszukiwanie miejsca i grupy, do których można przynależeć. Pozostawia to jednak pewien niedosyt, bo nie daje odpowiedzi na pytanie, dlaczego młoda dziewczyna w ogóle uległa manipulacji? Dlaczego świat radykalizmu religijnego, fundamentalizmu i przemocy wydawał jej się tak atrakcyjny? I w końcu: dlaczego nikt tego nie zauważył i nie zareagował? Doniesienia medialne o “dżihadowych narzeczonych” są w rzeczywistości jedynie epilogiem do historii, która rozegrała się znacznie wcześniej. Decyzja o porzuceniu życia i rodziny jest zwieńczeniem złożonego procesu, przez który przeprowadza nas nominowany do Oskara film “Cztery córki”. Opowiada on prawdziwą historię Olfy Hamrouni, której córki, Rahma i Ghoffrane, dołączyły do ISIS. Fakt, że to właśnie Kaouther Ben Hania, tunezyjska reżyserka podjęła temat, stanowi o unikalności filmu, który pozbawiony jest orientalizacji i uprzedzeń, a zamiast tego uderza uniwersalnością doświadczeń. Bieda, zagubienie, nastoletni bunt, przemoc i trauma pokoleniowa, od których ucieczką staje się religia. Choć to wcale nie religia ukazana jest jako źródło problemów. Za najbardziej liberalny i zlaicyzowany kraj arabski uchodzi Tunezja. To – wydawać by się mogło – przykład sukcesu, co potwierdza fakt, że w 2015 roku stała się pierwszym, od lat 40-tych, arabskim krajem klasyfikowanym jako wolny. Odbywają się tam demokratyczne wybory, a konstytucja zapewnia równość pomiędzy kobietami i mężczyznami. Dla obserwatora oceniającego tamtejsze realia przez pryzmat zachodnich przekonań, wszystko wydaje się idealne. Aż do momentu, gdy dowiadujemy się, że to właśnie z Tunezji, a nie z uchodzących za znacznie bardziej konserwatywne Arabii Saudyjskiej, Egiptu czy Jemenu, pochodziła największa liczba zagranicznych rekrutów do ISIS. Między sześć a siedem tysięcy Tunezyjczyków dołączyło do ISIS, co jest zatrważająco wysoką liczbą, gdy mowa o zaledwie 12 milionowym kraju. Tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę, że władze powstrzymały kolejnych 12 tysięcy potencjalnych rekrutów. Córki, które pożarł wilk Około 1000 tunezyjskich kobiet i młodych dziewczyn zasilało szeregi organizacji terrorystycznych. Porzuciły swoje dotychczasowe życie w kraju, który zakazuje poligamii i gwarantuje im prawo do dziedziczenia na takich samych zasadach, jak mężczyźni i stały się żonami bojowników, a niekiedy same uczestniczyły w przeprowadzaniu ataków terrorystycznych. Biorąc pod uwagę skalę, nie był to w Tunezji nowy temat. Stanowił jednak tabu, które przerwała Olfa Hamrouni publicznie krytykując władze za ich opieszałość i nieudolność w działaniu. Olfa ma cztery córki. Dwie młodsze nadal z nią mieszkają. Dwie starsze pożarł wilk. – pada na samym wstępie filmu. To niekonwencjonalny dokument, którego realizacja musiała stanowić spore wyzwanie – bo jak zrekonstruować historię bez perspektywy dwóch najważniejszych bohaterek, które do dziś przebywają w libijskim więzieniu? W efekcie oglądamy film, w którym niewiele jest gry aktorskiej, a najwięcej uwagi otrzymują rozmowy matki z pozostałymi dwiema młodszymi córkami. Wkraczamy do ich świata, w którym opowieść, zakrawająca niekiedy na intymną spowiedź, przeplata się ze scenami odtwarzającymi rodzinne wspomnienia i niejednokrotnie możemy się poczuć jak intruz, który narusza prywatną przestrzeń rodziny. Rozdrapywanie ran Rodzina Hamrouni zdaje się stawiać wszystko na jedną kartę i przełamywać kolejne bariery tabu w tunezyjskim społeczeństwie. Spowiedź i jednostronne opowieści przeradzają się niemal w rodzinną terapię, która obnaża, bolesne zaniedbania i spiralę przemocy. To będzie w tym filmie bolesne. Jeszcze raz wszystko przeżyjemy. Rozdrapiemy rany. – mówi jedna z młodszych córek, wspominając siostry. Być może najwymowniejszą sceną tego filmu jest moment, gdy aktor odgrywający rolę byłego chłopaka Olfy, ugina się pod ciężarem emocji i odmawia dalszego nagrywania. Dostajemy tu emocje w surowej postaci, pozbawione filtra, do bólu autentyczne i wyraziste. Olfa przestaje być jedynie rozpaczającą matką, a staje się wielowymiarową, silną kobietą, która gubi się w gąszczu własnych pragnień, obaw i norm społecznych. Jej postać doskonale obrazuje walkę toczoną przez kolejne pokolenia kobiet, które równocześnie zdają się zwalczać i wzmacniać patriarchat. Ben Hania ukazuje relacje rodzinne warstwa po warstwie, niemal jakby obierała cebulę i każda kolejna warstwa to więcej łez. Łez matki, która zdaje się po raz pierwszy słyszeć – lub faktycznie słuchać – jak postrzegają ją córki. I łez córek, które dzielą się bólem i poczuciem winy. To także obraz złożoności tunezyjskiego społeczeństwa w którym konserwatywne wartości zderzają się z obcą – i często na siłę narzucaną – nowoczesnością. Nieszczęsna szmata Na ulicach tunezyjskich miast niewiele jest kobiet w hidżabach, co zachodnim obserwatorom jawi się jako wyraz rozwoju i wolności. W rzeczywistości jest jednak spadkiem po kolonializmie i skutkiem dekad restrykcji. Ciało kobiety jest niebezpieczne i należy tylko do męża – mówi Olfa, którą seksualność przeraża tak bardzo, że dostrzegała ją już w kilkuletnich dziewczynkach. Sama była praktykującą muzułmanką, więc odetchnęła z ulgą, gdy Rahma i Ghoffrane zwróciły się ku religii i nosić niqab. To było mniej niebezpieczne niż ich wcześniejsze farbowanie włosów i depilowanie ciała. A dla nastolatek stało się drogą do wolności. Przed francuską kolonizacją, na terenie dzisiejszej Tunezji, zasłanianie ciała przez kobiety i mężczyzn było neutralnym stylem ubierania. Uległo to zmianie gdy Francuzi zaczęli prowadzić kampanie społeczne zachęcające kobiety do odsłaniania ciała. Wkrótce stało się to symbolem zamożności i pozycji społecznej, bo jedynie rodziny stosujące się do zasad kolonizatora miały szansę na władzę i zajmowanie wysokich stanowisk. Gdy w 1956 roku Tunezja uzyskała niepodległość, władzę objął Habib Bourgiba i szybko zasłynął jako “wyzwoliciel tunezyjskich kobiet”. Rzeczywiście zapewnił im prawo do pracy i prowadzenia własnego biznesu, zakazał poligamii, małżeństw dla osób młodszych niż 17 lat i dał równe prawa do rozwodu. Daleko mu było do demokraty, a poklask Zachodu zyskał siłą zdejmując hidżaby – które nazywał “nieszczęsnymi szmatami” – z głów przypadkowych kobiet. Następca Bourgiba, Ben Ali, rozszerzył prawa kobiet, jednak było to jedynie zasłoną dymną, wykorzystywaną do zwalczania politycznych przeciwników. Przed rewolucją w ogóle tego nie było. Żadnych nikabów,
List Polaka uwięzionego w Strefie Gazy
List dr Osamy Abo Zebida, Polaka uwięzionego z rodziną w Strefie Gazy.Do całego świata, w szczególności do rodaków w Polsce Nazywam się Osama Abu Zebida, jestem inżynierem, ojcem czwórki dzieci, Gazańczykiem, Palestyńczykiem, Polakiem. My, kolejne cztery polskie rodziny oraz ponad dwa miliony ludzi, jesteśmy więzieni w Strefie Gazy przez Izrael. Jest tu 28 osób z polskim obywatelstwem oraz dwoje małżonków polskich obywateli. Nie jesteśmy wcale lepsi czy ważniejsi od pozostałych dwóch milionów ludzi w Gazie. Ale nie jesteśmy też gorsi, a nasze życia nie są mniej warte od innych Polaków – np tych, których polski rząd ewakuował wojskowymi samolotami z Izraela. Nasz dom w mieście Gaza został zbombardowany przez Izrael pierwszego dnia wojny. Zdążyliśmy zabrać telefony i paszporty, nic więcej, wskoczyliśmy w samochód i uciekliśmy na południe Strefy Gazy – tam gdzie Izrael kazała udać się milionowi ludzi. Cała nasza piękna dzielnica kilka godzin później leżała w gruzach. Uciekliśmy do domu przyjaciół w Rafah. Południe miało być bezpieczniej, ale nie jest. Izraelska armia cały czas bombarduje nasze okolice. Przedwczoraj izraelski pilot zbombardował dom naszych sąsiadów w Rafah i zabił całą rodzinę, która tam mieszkała, oczywiście wśród nich były kobiety i dzieci. Dziś w nocy Rafah było celem izraelskiego ostrzału artyleryjskiego. To było wyjątkowo przerażające. Czy Państwo wiecie jak działa artyleria? Pocisk artyleryjski trafia do celu jeśli spadnie w odległości 100 – 150 m od wyznaczonego obiektu. Zgodnie z przepisami prawa międzynarodowego, nie wolno ostrzeliwać z artylerii gęsto zaludnionych obszarów cywilnych – a praktycznie cała Strefa Gazy jest gęsto zaludniona, a miasta na południu szczególnie – Rafah i Khan Younis z setkami tysięcy ludzi, którzy uciekli z północy – są pełne ludności cywilnej. W mieszkaniu, w którym teraz jesteśmy przebywa blisko 70 osób, znowu – większość z nich to dzieci. Izrael używając artylerii za cel stawia sobie całą ludność cywilną w Rafah, my też jesteśmy celem. Nie widzimy tutaj żadnych uzbrojonych ludzi, nie widzieliśmy ani nie słyszeliśmy, żeby z naszej okolicy Hamas wystrzeliwał rakiety. Ale dla nas jest jasne – celem Izraela nie jest zniszczenie Hamasu, celem jest zniszczenie całej Strefy Gazy, sterroryzowanie ludności cywilnej, dokonanie jak największych szkód. Izraelska armia morduje wszystkich – kobiety, dzieci, starsze osoby. Nie mamy wody, prądu, sieć komórkowa jest bardzo słaba, Izrael celowo zniszczył infrastrukturę komunikacyjną. Nie wiemy co się dzieje z naszymi bliskimi, są tu polskie rodziny, z którymi nie mamy kontaktu. Nie wiemy co jest bardziej przerażające – czy bombardowania i strach przed śmiercią czy też fakt, że za moment nie będziemy mieli jak się komunikować ze światem. Tu będzie trwało ludobójstwo i świat się o tym nie dowie. Ale nawet teraz, póki z Gazy docierają wiadomości o sytuacji tutaj – nikt się nami nie przejmuje. Przecież wiecie o dziesiątkach rodzin zabitych we własnych domach, o przepełnionych szpitalach, w których operacje przemęczeni lekarze przeprowadzają na podłodze, bez narkozy. Wiecie o całych dzielnicach mieszkalnych zamienionych w pył. Wiecie o blisko 6 tysiącach zabitych ludzi, z których większość to kobiety i dzieci. Wiecie, że kara za działania Hamasu spadła na ponad dwa miliony ludzi i wiecie, że to jest pogwałcenie prawa międzynarodowego. Jesteśmy obywatelami Polski, ale już wiemy, że drugiej kategorii; wiemy, że w Waszych oczach nasze życie, nasze cierpienie nie jest warte tyle samo, co Polaków po drugiej stronie granicy. Zginęła rodzina naszego przyjaciela, obywatela Polski – jego mama, siostra, jej dzieci, jego bratowa i bratanek. Czy ktoś z MSZ-u się tym zainteresował? Nad ewakuacją Polaków z Izraela debatował prezydent i Biura Bezpieczeństwa Narodowego, poleciały samoloty wojskowe. A co z nami? Gdzie narada w sprawie ratowania nas? Prosiliśmy Ambasadę RP i Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP o ewakuację nas z Gazy w celu ratowania nasze życia, ale nie było z ich strony reakcji. Nie ma tu schronów, nie ma bezpiecznych miejsc, nie ma już dokąd uciekać. Nie możemy wyjechać dopóki Izrael nie nakaże Egiptowi otworzyć przejście graniczne w Rafah. Izrael bombarduje szkoły, szpitale, obiekty ONZ, domy rodzinne, meczety, kościoły. Gdzie mamy się schować, gdzie mamy iść? W Strefie Gazy jest teraz 28 osób z polskim obywatelstwem i dwoje małżonków obywateli Polski. My, i ponad dwa miliony ludzi w Strefie Gazy, jesteśmy zakładnikami Izraela. Zakładnikami, których Izrael regularnie zabija. Mam nadzieję, że gdy będziecie czytać ten list, wszyscy z nas będą jeszcze żywi. Wzywamy do natychmiastowego rozjemu i zaprzestania masakry popełnianej przez Izrael na cywilach w Gazie! Podpisano, dr Osama Abo ZebidaRodzina MustafaRodzina TahaJoanna Majid, Marta, Julia, Karim, Elias El Nakhal Grafiki do udostępniania – format na relację Instagram/Facebook Grafiki do udostępniania – format na post Instagram/Facebook
Czego nie robić w Algierii
Wybierasz się do Algierii? To cudowny kraj pełen ciepłych, otwartych ludzi. Nie jest jednak miejscem typowo turystycznym, dlatego warto z nieco większą uwagą przygotować się do wyjazdu. Poniżej znajdziesz listę ośmiu zachowań, których należy unikać. Podstawowe informacje na temat podróży do Algierii znajdziesz tutaj 1. Uważaj, co fotografujesz W Algierii zabronione jest robienie zdjęć oficerom publicznym, takich jak policjanci czy żołnierze, budynkom rządowym, lotniskom i wszelakiej rządowej infrastrukturze. Ostrożnie zatem z portami czy mostami. 2. Nie wymieniaj pieniędzy u osób prywatnych Na lotnisku spotkasz się z propozycjami korzystnej wymiany zagranicznej waluty na algierskie dinary. Nie jest to jednak bezpieczne rozwiązanie, bo łatwo zostać oszukanym i można mieć problemy z policją. Zamiast tego skorzystaj z banku lub oficjalnego kantoru. 3. Unikaj wylewnego okazywania uczuć Trzymanie się za ręce czy przelotne przytulenie w dużym mieście jest okej, choć w małej miejscowości lub na wsi może gorszyć. W miejscach publicznych zdecydowanie należy powstrzymać się od pocałunków. 4. Zachowaj dyskrecję, jeżeli jesteś osobą LGBTQ+ Związki homoseksualne są w Algierii nielegalne, a także społecznie nieakceptowane. Jeżeli należysz do społeczności LGBTQ+ zachowaj dyskrecję dla własnego komfortu, zrezygnuj też z tęczowych akcesoriów. O sytuacji osób LGBTQ+ w Algierii przeczytasz tutaj 5. Ostrożnie z używkami Alkohol jest dozwolony w Algierii, która w dodatku sama jest producentem wina. Jednak posiadanie i zażywanie narkotyków jest zabronione i surowo karane. 6. Nie wywoź piasku i kamieni Marzą ci się róże pustyni? Ich wywożenie z Algierii jest nielegalne i podobnie ma się sprawa z pustynnym piaskiem – próbowałam i został skonfiskowany podczas kontroli na lotnisku. 7. Nie zapomnij o dokumentacji dla antyków Kupujesz zabytkowe czy po prostu wyglądające na stare pamiątki? Upewnij się, że uzyskałeś dokumenty zezwalające na ich wywóz z kraju, bo szmuglowanie antyków jest przestępstwem. 8. Nie jedz, nie pij i nie pal w miejscach publicznych w czasie Ramadanu W czasie Ramadanu muzułmanie od świtu do zachodu słońca powstrzymują się m.in. od spożywania posiłków i picia. Będąc w Algierii w tym okresie, unikaj ostentacyjnego picia, jedzenia i palenia tytoniu w ciągu dnia, szczególnie w małych miasteczkach i na wsiach. Nie musisz z tego rezygnować całkowicie, jednak z szacunku do tradycji zachowaj dyskrecję. Restauracje w większości są zamknięte w ciągu dnia. Kobiety mogą sobie pozwolić na większą swobodę z posiłkami w czasie Ramadanu, bo nie musimy pościć podczas okresu. O tym, jak zachować się w kraju muzułmańskim w Ramadanie, przeczytasz tutaj
Historia pewnych blizn – recenzja książki “Sami i pragnienie wolności”

Są takie blizny, które zmieniają nas na zawsze i opowiadają całe historie. Niektóre nosimy na ciele, często widoczne dla innych, a inne na duszy, głęboko ukryte przed światem. Jakie blizny nosi na sobie dziecko, które dorastało w brutalnym reżimie? Rafik Schami, w słowach Szarifa, młodego uchodźcy z Syrii, zabiera nas w podróż do przedwojennego Damaszku. To właśnie tam, w chrześcijańskiej dzielnicy, rozgrywa się historia, w której na pierwszy plan wybija się głęboka przyjaźń dwóch chłopców, którzy wiele lat później przeciwstawili się dyktaturze. Nie pamiętam już, kiedy poznałem Samiego. Jak daleko sięgam pamięcią, byłem jego przyjacielem. (… żartowano z nas, że jesteśmy jedynymi bliźniakami na świecie, którzy zostali urodzeni w tej samej godzinie, ale przez dwie różne matki. Lekturę zaczęłam, siedząc, w zacisznym ogródku kawiarni i szybko poczułam, jakbym nie była sama. Był ze mną Szarif, który z prostotą dzielił się wspomnieniami ze swojego dzieciństwa. Szkicował obraz przedwojennej Syrii, różnorodności jej mieszkańców ale przede wszystkim swojego przyjaciela, Samiego, którego każdą przygodę upamiętniają blizny. Ciekawym stylem napisana jest ta książka, jakby bez ingerencji autora, tylko z samym zapisem słów jego rozmówcy. Mamy nawiązania do przyszłości i zapowiedzi czegoś, co za jakiś czas się pojawi: “Ale o tym opowiem ci przy następnym spotkaniu”, a także wtrącenia i dygresje. Właśnie dlatego nie opuszczało mnie wrażenie siedzenia przy kawie z Szarifem i wsłuchiwania się w jego opowieść. To książka o sile przyjaźni wobec brutalności otoczenia Zupełnie inaczej czyta się historie, spisane przez osoby pochodzące z jakiegoś kraju lub ściśle z nim związane, niż takie, w których narratorem jest przypadkowy obserwator. W opowieści Scharifa nie ma orientalizowania, tylko opisywanie własnych przeżyć, doświadczeń, które dla bohatera nie są niczym zaskakującym, bo wpisują się w to, co znane. Jest także tak charakterystyczne dla osób z arabskiego kręgu kulturowego skupienie raczej na przeżyciach innych, niż własnych, stąd postać najlepszego przyjaciela z każdą kolejną stroną nabiera wyrazistości, ukazując jego odwagę i oddanie. W takich opisach punkt ciężkości przesuwa się na niuanse relacji międzyludzkich i zawiłości charakterów, które są niezwykle wielowymiarowe. Starszy listonosz ze słabością do chłopca, przy którego narodzinach przypadkowo asystował. Najlepsze przyjaciółki, których mężowe się nienawidzą i które życie zmusiło do nauczenia się sprytu. Ojcowie, którzy budzą lęk, miłość i pogardę. Albo zupełnie obcy ludzie, których kompleksowość i sprzeczności sprawiają, że śledzimy akcję z zapartym tchem. Zdumiewało mnie, że ktoś naraża życie tylko po to, żeby dotrzymać słowa danego jakiemuś nieznajomemu chłopakowi. Przy czym ten mężczyzna nie jest żadnym świętym ani nikim „zacnym”, tylko hazardzistą i oszustem, pozbawionym skrupułów przemytnikiem i bezlitosnym szefem bandy. Te postacie i tak umiejętnie nadany im ludzki wymiar sprawiają, że nawet akcja osadzona w dalekim od nas świecie, w innej kulturze, staje się nam bliska. Dzielimy z nimi te same, uniwersalne emocje i marzenia. I dopiero troski okazują się tak inne, gdy znienacka pojawia się opis strachu i zmagań z okrutnym systemem. Przeszedłem piekło. Czegoś takiego żaden człowiek nie jest w stanie sobie wyobrazić. Maltretowali mnie dzień w dzień i wrzucali do celi, w której siedziało przeszło czterdzieści osób. Byli to ludzie starzy, młodzi, a także troje dzieci. Wyobraźcie sobie: troje dziewięcio- czy dziesięciolatków!(…)Widziałem mężczyzn, młodych i starych, umierających w trakcie tortur. Wywlekano ich potem za nogi, jakby to były worki śmieci. Widziałem cudownie pięknych ludzi, których tortury przemieniały w żałosne kreatury. To książka o dzieciach i ich sile Gdy piszę tę recenzje, wielokrotnie przerywam, wstaję od biurka, sprawdzam zaznaczone cytaty. Chciałabym dodać je wszystkie. Mimowolnie porównuję swoje lata szkolne z doświadczeniami głównych bohaterów i podziwiam ich hart ducha, którym wykazują się lawirując w gąszczu obostrzeń i ograniczeń. Nasza szkoła przypominała raczej koszary i miała niewiele wspólnego z instytucją oświatową przeznaczoną dla wolnych ludzi. Uczniowie byli tu uczeni miłości do „prezydenta” i nienawiści do jego wrogów. To wprawdzie idiotyzm, ale gdy po-wtórzysz jakiś idiotyzm trzysta razy w ciągu roku, to wejdzie ci on w krew.(…)I biada, jeśli nauczyciel, szpicel czy członek partii przyłapał któregoś z uczniów na kpiącym uśmieszku, wygłaszaniu nieprawomyślnych sloganów czy milczeniu pośród powszechnego aplauzu. Czy dzieciństwo w takim miejscu mogło być szczęśliwe? Takie opisy równoważą wspomnienia pierwszych doświadczeń miłosnych, zabiegania o zdobycie najlepszych przysmaków dla siostry, czy troski o zwierzęta. Wszystkiego tego, co uniwersalne, bez względu na okoliczności. I wszystkiego tego, co Sami przypłacił bliznami. To książka o buncie i marzeniach Napięcie wzrasta w miarę czytania “Samiego i pragnienia wolności”, bo rośnie nie tylko intensywność przeżyć dojrzewających chłopców, ale zagęszcza się polityczna atmosfera w Syrii, która stoi u progu Arabskiej Wiosny. Nagle opisy dziecięcych przeżyć z wcześniejszych stron przestają być niewinne, bo okazują się wstępem do powstania przeciwko reżimowi. I gdzieś w tym wszystkim, za pośrednictwem dwóch chłopców, zaczynamy doskonale rozumieć frustrację całego narodu i jego chęć do walki. Z opisu wydawcy dowiadujemy się, że autor zadedykował tę powieść „dzielnym dzieciom z Dary, które wiosną 2011 roku wszczęły powstanie, aby pomóc dorosłym chodzić z podniesioną głową” i chciałabym, żeby czytając tę książkę każdy pamiętał właśnie o nich: Mimo młodego wieku przyswoiły sobie wiele rzeczy z całego świata i codziennie były świadkami niesprawiedliwości, o której szeptali rodzice. Ale w przeciwieństwie do nich one marzyły jeszcze o wolności i godności, bo wciąż nie doświadczyły dosyć lęku. I żeby każdy pamiętał o tym, jak wielką cenę były skłonne zapłacić za swoje marzenia o wolności: Szef tajnej służby w mieście, Abd Mahbul, skorumpowany kuzyn prezydenta, wkrótce doszedł, stosując tortury, do tego, kto stoi za tymi hasłami — osiemnaścioro dzieci ze szkoły podstawowej! Kazał je aresztować i poddać bestialskim torturom. Komu polecam lekturę? “Sami i pragnienie wolności” to niezwykle ciekawa pozycja, szczególnie dla osób zainteresowanych regionem Lewantu. Jej niewątpliwą zaletą jest ukazanie różnorodności Syrii i skupienie się na mniejszości chrześcijańskiej, która tak często bywa pomijana. Dzięki temu mamy okazję mimowolnie poznawać nie tylko relacje pomiędzy poszczególnymi grupami społecznymi, ale także unikalność kultury Arabów, którzy nie wyznają islamu. Chciałabym, żeby sięgnęły po nią także osoby, dla których temat migracji i uchodźstwa stanowi wyzwanie, bo “Sami” uwrażliwia i pomaga zrozumieć tragedię, która dotknęła miliony osób zmuszonych opuścić swoją ojczyznę. Książka wydana nakładem Wydawnictwa Noir sur Blanc Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Noir sur Blanc
Książki o krajach arabskich i muzułmańskich, które warto przeczytać

Odkąd założyłam tego bloga, regularnie spotykam się z pytaniami o to, jakie książki o krajach arabskich warto przeczytać? Czy mogłabym polecić jakieś książki o krajach muzułmańskich? Czy znam książki, z których można się czegoś dowiedzieć o islamie? Co warto przeczytać, żeby poznać kulturę krajów arabskich? Spore trudności sprawia mi odpowiadanie na takie pytania. W większości przypadków wiem, że osobie pytającej, zależy na powieści, a nie na literaturze faktu. Za pośrednictwem takich książek nie sposób jest poznać kulturę, czy religię, chociaż czytając uważnie i krytycznie, możemy wyłuskać wartościowe informacje. Jeśli szukasz interesujących książek w dobrej cenie, skorzystaj z książkowego outletuW księgarni Tak Czytam z kodem polkanapustyni otrzymasz 10% zniżki!Zobacz wybór książek o muzułmańskiej i arabskiej tematyce Lista najciekawszych książek o tematyce arabskiej i muzułmańskiej: Afganistan Algieria Arabia Saudyjska Egipt Iran Jemen Jordania Maroko Libia Oman Pakistan Palestyna Sudan Syria Turcja Inne książki związane ze światem muzułmańskim Nie istnieją powieści o islamie Wyobraź sobie muzułmankę pochodzącą z odległego Jemenu, która pyta, jakie polskie powieści warto przeczytać, żeby poznać polską kulturę i katolicyzm? Nie ma takich, prawda? Bo która książka jest w stanie oddać zróżnicowanie naszego społeczeństwa, gdy zupełnie inaczej żyją zamożni, a inaczej biedni. Gdzie inna mentalność i obyczaje panują w mieście, a inne na wsi. W końcu, jaka książka właściwie opisze katolicyzm i odda istotę wiary, gdy każdy praktykuje ją w nieco inny sposób, a niektórzy nie praktykują wcale. Dokładnie takie same zasady obowiązują w przypadku książek traktujących o islamie i krajach arabskich czy muzułmańskich. Jakkolwiek media lubią spłaszczać i ujednolicać muzułmanów, rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Zarówno społeczeństwa arabskie, jak i społeczności muzułmańskie są bardzo różne. Czy warto czytać popularne powieści polskich autorek? Tego, ile razy byłam proszona o opinie w sprawie książek Valko i Shukri również nie jestem w stanie zliczyć. Na pewno częściej, niżbym chciała. To nie są książki o krajach arabskich. Te książki są fikcją literacką ukierunkowaną na szokowanie i mającą wzbudzać kontrowersje. To oderwane od rzeczywistości karykatury tego, co arabskie i muzułmańskie. Książki obydwu autorek są lekką, niewymagającą lekturą. Jeżeli tylko zdajemy sobie sprawę z tego, że czytamy fikcję literacką, a nie przewodnik po religii muzułmańskiej i kulturze arabskiej, to wszystko jest ok. Tutaj proponuję jednak znacznie ciekawsze, bardziej wiarygodne i zwyczajnie o wiele lepsze pozycje – także powieści. Książki o Afganistanie Khaled Hosseini, Chłopiec z latawcem Urzekająca opowieść o dzieciństwie w Afganistanie, który znacząco różnił się od tego, o którym słyszymy dziś. Znacznie większa swoboda i bezpieczeństwo, choć ciągle obce normy kulturowe. Dwóch chłopców, którzy wspólnie dorastają i pomimo różnego statusu społecznego wytwarza się między nimi wyjątkowa więź. W przejmujący sposób pokazuje ciężar poczucia winy, którego dziecko nie jest w stanie udźwignąć, a także jego dramatyczne konsekwencje. Głównemu bohaterowi towarzyszymy zarówno przez te trudne wydarzenia, które odciskają się piętnem na jego dalszym życiu, jak i przez ucieczkę z kraju, to której zmuszają go rządy talibów. Wraz z nim przeżywamy ogromną miłość i ekscytację związaną z budowaniem nowego życia, by ostatecznie powrócić do Afganistanu, gdzie wszystko się zaczęło. Ta książka to smutna opowieść, którą warto przeczytać, by ujrzeć bardziej ludzką stronę świata i ludzi, których życie tak znacząco różni się od naszego, a jednak jest coś, co nas wszystkich łączy – marzenia i nadzieja na lepsze jutro. Khaled Hosseini, Tysiąc wspaniałych słońc Przepiękna, poruszająca książka. Pełna smutku, a równocześnie piękna. Afganistan, okres przed talibskimi rządami. Nieślubna córka zamożnego człowieka zostaje w wieku 15 lat zmuszona do wyjścia za mąż za obcego człowieka. Znacznie później, żoną tego samego człowieka zostaje młodziutka dziewczyna. Pomimo różnic, kobiety przechodzą podobną ścieżkę zmagań w małżeństwie z człowiekiem, który po początkowym okresie dobroci, okazuje się tyranem. Trudna przyjaźń, która rodzi się między żonami, staje się silniejsza niż cokolwiek innego. Khaled Hosseini po raz kolejny z niezwykłą precyzją kształtuje osobowości i przedstawione wydarzenia, które na nie wpłynęły. Stają się one rzeczywiste, a książkę pochłania się z zapartym tchem. Niezwykle cenny jest wątek transformacji Afganistanu w wyniku zawirowań politycznych i tego, jak wpływa to na losy obywateli. Trudy życia, głód, strach, wojna, ucieczka. To jedna z tych powieści muzułmańskich, które koniecznie należy przeczytać, żeby zobaczyć, jak niejednorodny jest to świat i ludzie go zamieszkujący. Khaled Hosseini, I góry odpowiedziały echem Kolejna fantastyczna książka Khaleda Hosseini, w której przenosimy się do Afganistanu, o którego istnieniu żadne z nas nie miało pojęcia. Po raz kolejny mierzymy się z biedą i desperacją ludzi jej doświadczających. Po raz kolejny zmusza się nas do stanięcia twarzą w twarz ze stereotypami i zastanowienia się, jak daleko można posunąć się z miłości, strachu czy nienawiści. W stylu Hosseini’ego jest przeprowadzenie nas przez dekady wydarzeń i ukazanie perspektywy wielu osób, która składa się na jedną, umiejętnie skonstruowaną historię. Ta pozorna wielowątkowość potrafi irytować, ale także nie pozwala ani na chwilę się wyłączyć, czyniąc lekturę barwną i nieprzewidywalną. To piękna i poruszająca opowieść o miłości, egoizmie i poświęceniu. Urzekła mnie swoim pięknem tak bardzo, że szkoda jest mi nawet pokrótce opisywać, o czym opowiada. Lepiej odkryć to samodzielnie, bo naprawdę warto. Siba Shakib, Nad Afganistanem Bóg już tylko płacze Przejmująca opowieść o Afganistanie widzianym przez pryzmat zmagań kobiet. Książka, która porusza, skłania do myślenia, ale też sprawia ból. Chwilami ciężko jest ją czytać i zastanawiać się, ile może znieść jedna osoba? Pozycja, po którą warto sięgnąć nie dla twardych danych i zweryfikowanych informacji, a dla uwrażliwienia. Monforte Reyes, Burka miłości Książka, którą powinno się czytać ku przestrodze. Nie jest to lektura, którą normalnie bym poleciła, jednak doskonale pokazuje, czego nie robić. Miłość to jedno, ale odrobinę zdrowego rozsądku należy zachować – a tego głównej bohaterce zabrakło, tak samo, jak i wyobraźni. Opowieść o tym, jak naiwna dziewczyna utknęła w Afganistanie. Pozytywnym wątkiem jest ogromna miłość łącząca Marię z mężem i jego oddanie w stosunku do żony. Akcja toczy się nieco inaczej niż zwykle. To nie mąż, a okoliczności i społeczeństwo są problemem. Nie zmienia to jednak faktu, że w czasie lektury wielokrotnie łapałam się za głowę. Na podstawie książki powstał serial W pułapce miłości. Książki o Algierii Ludwika Włodek, Gorsze dzieci Republiki Znakomita książka, która w przystępny i rzeczowy sposób analizuje społeczne konsekwencje
Rozstanie? Saharyjki rozwód świętują imprezą

W obozie dla saharyjskich uchodźców, położonym na algierskiej pustyni, życie płynie swoim rytmem, wyznaczanym przez pięć obowiązkowych, muzułmańskich modlitw. Dzieci chodzą do szkoły, mężczyźni zajmują się zwierzętami i pracą, a kobiety pracą i gotowaniem. W jednym z namiotów panuje większe zamieszanie niż zazwyczaj. Rozlegają się śmiechy kobiet, a wtóruje im tradycyjna, wygrywana na bębnach muzyka. Nie, to nie wesele. Po prostu jedna z Saharyjek świętuje swój rozwód. Jeszcze do niedawna rozwód był tematem tabu w wielu społecznościach w naszym kraju, a tymczasem Sahrawi, rdzenna ludność Sahary Zachodniej, od zawsze traktuje go jako coś zwyczajnego. Ot, jeden rozdział się kończy, a inny zaczyna. – Mam rozpaczać bo się rozwiodłam? – wybucha śmiechem Ballah, która mężatką była pięć razy – Przecież facet i tak nie ma mi nic do zaoferowania, jak nie ten, to następny. Siedzimy, a właściwie leżymy na poduchach w kolorowe namiocie. Sahrawi bardzo lubią, gdy goście czują się wśród nich swobodnie, więc cieszy ich, że położyłam się na boku i wspieram na łokciu. Gdybym siedziała sztywno, byliby przekonani, że niewłaściwie mnie ugościli. Sztywno trzymam za to dłoń, na której wykwitają wzory z henny. Geometryczne, charakterystyczne dla tego regionu. W powietrzu unosi się zapach mocnej herbaty i atmosfera totalnego luzu. Jestem wśród Saharyjek – tutaj nie ma sztywnych reguł, a jest za to mnóstwo śmiechu i podszytych seksem żartów. Zderzenie tradycji z religią Zawsze fascynował mnie rozdźwięk pomiędzy założeniami islamu, a praktykami muzułmańskich społeczności. Zwykle traktujemy to jako jedno, a przecież postępowanie wielu chrześcijan w naszym kraju też niekiedy rozmija się z chrześcijańskimi wartościami. Teoria swoje, a praktyka swoje. Islam ma o wiele swobodniejszy stosunek do rozwodu, niż chrześcijaństwo. Jeżeli para nie jest szczęśliwa, problemy są nie do przeskoczenia, przestali sobie ufać i się kochać, nie ma sensu się męczyć. W islamie rozwód to “najmniej lubiana przez Boga rzecz z tych, które są dopuszczalne”. Powinien być więc ostatecznością, ale nie jest w żadnym razie zabroniony. Mamy znaleźć szczęście i spokój w małżeństwie, a z seksu czerpać przyjemność, więc ważne, by związać się z właściwą osobą i spróbować po raz kolejny, jeśli wcześniej nie wyszło. W żadnym tekście religijnym kobiety, które są rozwiedzione nie są uznawane za mniej wartościowe, a tymczasem w wielu krajach muzułmańskich rozwód jest dla kobiety wyrokiem. W końcu coś z nią musiało być nie tak, a w dodatku nie jest już dziewicą, więc szanse na ponowne wyjście za mąż ma znacznie mniejsze. W Saharze Zachodniej to jednak właśnie rozwódka często może liczyć na więcej męskiej uwagi, niż panna. Ta pierwsza jest w końcu doświadczona, jak mawiają saharyjscy mężczyźni, zapewniając, że chodzi o doświadczenie w prowadzeniu domu – ale to dodają puszczając oko, żeby każdy załapał, że chodzi o coś więcej. Filary społeczności O Saharyjkach mówi się, że są najsilniejszymi i najbardziej wpływowymi kobietami Afryki. Coś w tym jest – w końcu same wybudowały obozy dla uchodźców, gdy niemal pięćdziesiąt lat temu mężczyźni walczyli z marokańskim wojskiem. Mają też niespotykanie duży wpływ na politykę, zajmując od 20 do 100% stanowisk na różnych poziomach władzy. Najwięcej jest ich na poziomie gminnym, a najmniej w parlamencie, ale chcą to zmienić i dobić do połowy. Saharyjski rząd uchwalił nawet specjalne prawo zgodnie z którym karta wyborcza zostaje unieważniona, jeśli choć jeden głos nie został oddany na kobietę. Feministki arabskiego świata – tak też bywają nazywane, choć mało kto słyszał o tym niespełna półmilionowym narodzie. Od zawsze stanowiły filar swojej społeczności i angażowały się w jej życie, a to, jak duże mają znaczenie wyraża się właśnie między innymi w podejściu do rozwodów. Rozwiedziona kobieta nie tylko nie traci na wartości, ale wręcz zyskuje. Rodzina wita ją z radością, a jej status społeczny wzrasta. Dawniej, gdy funkcjonował system plemienny, rozwódki zyskiwały nawet dostęp do zgromadzeń, które były poza zasięgiem panien czy mężatek. Wszystko, co może dać mąż – Jedynym, co może dać mi facet, są dzieci – dodaje Ballah, wzruszając ramionami – Z wszystkim innym poradzę sobie sama. Saharyjczycy od zawsze żyli w grupie – w plemieniu, w rodzinie. Gdy prowadzili koczowniczy tryb życia, przemieszczali się wspólnie. Teraz także żyją jako większa społeczność i nikt nie jest zostawiony sam sobie. A na niezależność kobiety wpływa dodatkowo to, że dom i namiot należą do niej, nie do mężczyzny. W taki sposób Saharyjczycy wyrażali wdzięczność i szacunek swoim żonom, matkom i siostrom, które własnoręcznie przygotowywały cegły z suszonego na słońcu błota, a następnie stawiały jedna na drugiej, zlepiając je zaprawą. To one zadbały o to, by wszyscy mieli gdzie mieszkać, ale też by dzieci miały szkoły, a ranni szpitale. Dziś, gdy obozy dla uchodźców stoją już niemal od pół wieku, tradycją stało się, że mężczyzna ma wybudować swojej żonie dom lub go wyposażyć. Sam jedynie tam mieszka i jeśli zapytamy o dom Ahmeda, ktoś zaraz nas poprawi, że to dom Fatimatou. A jeśli dojdzie do rozwodu, to żona w nim zostanie, a mąż będzie się musiał wyprowadzić. – I jeśli ma szczęście, będzie mógł zabrać torbę ze swoimi ubraniami – Ballah nie kryje satysfakcji opowiadając, jak dużą niezależność wywalczyły sobie Saharyjki – Dzieci też zostają z nami. Gdy Saharyjka ma problemy z mężem Małżeństwo w Saharze Zachodniej to nie taka prosta sprawa. Często zawierane z miłości, jednak zawsze mając na uwadze z jakiej rodziny pochodzi potencjalny partner. Kiedyś znaczenie miało też plemię, bo najlepiej było pozostać w ramach własnego – to gwarantowało bezpieczeństwo, także w przypadku rozstania. Szczególnie, że gdy dochodzi do większych nieporozumień to właśnie plemiona i rodziny angażują się w rozstrzyganie sporów. Jak najłatwiej Saharyjka może wyrazić swoje niezadowolenie z męża? Po prostu zostawiając go, często z dziećmi i całym domem na głowie i udając się rodziców. W takim przypadku ojciec nie pójdzie porozmawiać z zięciem, bo byłaby to ujma na honorze. Po prostu zadzwoni do starszyzny plemienia – jeśli mąż pochodzi z innego lub do jego rodziców i powie, że córka wróciła do domu, bo ich syn nie traktował jej właściwie. Nie upłynie dużo czasu, zanim rodzina męża nie przyjdzie z przeprosinami i prezentami, prosząc o wybaczenie w imieniu ich syna. Sam mąż również przychodzi, porozmawiać i spróbować naprawić sprawy z