Jak radzę sobie ze strachem przed lataniem?
Jak poradzić sobie ze strachem przed lataniem, to pytanie, które zadawałam sobie od dawna. Zawsze zazdrościłam tym, którzy od dziecka zaznajomieni byli z tą formą transportu, bo strach przed nieznanym tylko pogłębiał moje obawy.
Pierwszy raz leciałam samolotem, gdy miałam 25 lat. Wcześniej okazji było niewiele, a przy tym strach był tak ogromny, że konsekwentnie migałam się od wszelkich wyjazdów, szukając coraz to nowych wymówek dla rezygnowania z podróży służbowych. Robiło mi się słabo na samą myśl, że mam wsiąść do ważącej kilkaset ton maszyny, która odrywa się od ziemi i liczyć na to, że nie spadnie.
Przeczytaj także: 20 trików, jak radzić sobie ze strachem przed lataniem
Dziś nadal boję się latać. Ten strach cały czas ze mną jest, choć jego siła się zmienia. Nauczyłam się jednak radzić sobie ze strachem przed lataniem do tego stopnia, że odbyłam kilkaset lotów. Część z nich zupełnie bezstresowo. Jak to robię i jaką drogę przeszłam od “boję się latać” po “nadal się boję, ale lecę”?
Uświadomiłam sobie, że to ja sama siebie ograniczam
Strach kontrolował moje życie. Nie pozwalał mi normalnie funkcjonować ani spełniać marzeń. Z zazdrością słuchałam opowieści znajomych o egzotycznych wakacjach i weekendowych wypadach za granicę. Czasami było mi wstyd się przyznać, że nie jestem tak zaznajomiona z lataniem, że się boję.
Wiedziałam, że muszę jakoś sobie poradzić. Najlepiej sama, bo nie potrafiłam zwrócić się o pomoc, ani nie wiedziałam gdzie jej szukać. Artykuły w internecie pisane były tak ogólnie, naszpikowane pustymi sloganami, że nic mi to nie dawało.
Wzięłam sprawy w swoje ręce i postanowiłam zmierzyć się z moim strachem.
Znalazłam marzenie, które było silniejsze, niż strach
Jak to się stało, że po raz pierwszy wsiadłam do samolotu? Wiedziałam, że nie będę mogła w nieskończoność migać się od podróży służbowych. Równocześnie miałam to ogromne marzenie, żeby zobaczyć Zjednoczone Emiraty Arabskie. Żyłam tą myślą. Gdy tylko pojawiła się okazja wyjazdu, nie zastanawiałam się w ogóle, to był impuls, który był mocniejszy od wszelkich obaw.
W pierwszą podróż wybrałam się sama, na swoich zasadach, stawiając marzenia ponad ograniczeniami, które sama sobie nałożyłam. Stanęłam oko w oko z moim największym strachem. Bałam się jak diabli. Pierwszy lot w życiu, równocześnie pierwszy samotny lot. Emocje były tak ogromne, że w pewnym momencie działałam automatycznie, lekko otępiała.
Było fantastycznie. Nerwowo, ale lot był tylko środkiem, który umożliwiał mi odwiedzenie miejsca, o którym śniłam od dawna. Wszystko przebiegło spokojnie, podczas całych pięciu godzin w powietrzu ani razy nie doświadczyliśmy turbulencji. Siedziałam, podziwiałam widoki, oglądałam filmy i tylko myślałam o tym, że jeżeli coś ma się stać, to błagam, w podróży powrotnej, bo ja na serio chcę zobaczyć Dubaj!
Zidentyfikowałam, czego tak naprawdę się boje
Nie da się walczyć ze strachem, nie znając jego podłoża. Mój strach jest irracjonalny i bierze się z poczucia braku kontroli. Nie ja prowadzę, jestem zdana na umiejętności innej osoby. Na samą myśl ogarnia mnie panika. Zaczynam się denerwować, gdy samolot skręca, gdy jest mgła, gdy długo lecimy w chmurach. Nie wiem wtedy, co się dzieje. Tak, jadąc autobusem, czy pociągiem również nie mam na nic wpływu. Wszystko rozgrywa się jednak na ziemi, w terenie, w którym łatwo jest mi się zorientować, gdzie wiem, jakie sytuacje mogą być potencjalnie niebezpieczne.
Poczucie kontroli to coś znacznie więcej niż możliwość złapania za stery. To świadomość tego, co się dzieje. Jeden z moich najgorszych lotów był tym, podczas których, mimo ogromnego strachu, byłam najspokojniejsza. Wystartowaliśmy z Monachium i lecieliśmy nisko nad Alpami – tak nisko, że wyraźnie widziałam kolory kwiatów na wzniesieniach. Wpadliśmy w koszmarne turbulencje. Pilot przez cały czas ich trwania do nas mówił, spokojnym tonem tłumaczył, co się dzieje, obrazowo przedstawiał sytuację, wyjaśniając, że powietrze jest jak strumień, a my teraz lecimy pod prąd, że chwilowo nie możemy się wznieść wyżej, ale za kilka minut będzie po wszystkim. Świadomość, że pilot jest tak bardzo spokojny, że wytłumaczył nam, jak wygląda sytuacja, była wyjątkowo pomocna. Wszyscy dookoła byli bardzo spokojni. Ogromny plus dla Lufthansy.
Włączam logiczne myślenie
Myśląc zdroworozsądkowo, samoloty są najbezpieczniejszym środkiem transportu. Uświadomienie sobie tego jest ważne. Mam prawo się bać, ale należy odróżnić strach od realnego niebezpieczeństwa.
Samolot nie wzbija się w powietrze, ot tak. Zrozumienie praw fizyki, które sprawiają, że samolot się wznosi, utrzymuje w powietrzu i ląduje, okazały się bardzo pomocne.
Jest tyle procesów związanych z lotem, których nie rozumiemy, ale musimy wiedzieć, że nad ich prawidłowym przebiegiem czuwa sztab ludzi. Stan techniczny samolotu jest sprawdzany, analizowane są mapy pogodowe tak, aby wybrać trasę, na której można uniknąć jak największej liczby turbulencji. Jest mnóstwo kwestii, z których często nie zdajemy sobie sprawy, a które są wnikliwie monitorowane – wszystko dla naszego bezpieczeństwa.
Mnie samej bardzo pomogło oglądanie vlogów na YouTube, gdzie piloci tłumaczą zagadnienia związane z lotnictwem. Świadomość, że mają tak ogromną wiedzę, że są tak świetnie przygotowani na wszelkie ewentualności, działa na mnie kojąco.
Czytam statystyki
Irracjonalny strach trudno pokonać, ale można go zdusić. Liczby i fakty są do tego idealne. Samo puste stwierdzenie, że samolot jest najbezpieczniejszym środkiem transportu, zupełnie mnie nie przekonuje. Jednak fakt, że przeciętnie w każdej chwili w powietrzu znajduje się ponad 9 000 samolotów, a w nich ponad 1 200 000 osób i wszystkie lądują bezpiecznie, dodaje pewności siebie. W każdej chwili można podejrzeć mapę z samolotami lecącymi w danej chwili, np. na stronie FlightAware.
Każdy z samolotów z powyższego zrzutu ekranu bezpiecznie wylądował. Zależnie od źródeł, prawdopodobieństwo katastrofy lotniczej wynosi między 1:5,4 mln, a 1:11 mln. Oznacza to, że bardziej prawdopodobne jest, że zostaniemy porażeni piorunem, czy utoniemy, biorąc kąpiel.
Dla niektórych pomocna może okazać się aplikacja, która kalkuluje prawdopodobieństwo katastrofy podczas naszego lotu. Am I Going Down? Pokazuje także, ile razy musielibyśmy lecieć na danej tasie, żeby wydarzyło się coś złego. Przy prawdopodobieństwie 1:3 646 151 szanse na wypadek pojawiają się, dopiero po codziennych lotach przez 9 989 lat.
Nie latam liniami lotniczymi, które nie są uznawane za dostatecznie bezpieczne
Umówmy się – jeżeli z powodów bezpieczeństwa jakieś linie lotnicze nie są dopuszczone do latania na terenie Unii Europejskiej, to nigdzie nie powinniśmy nimi latać.
Pełną listę znajdziecie pod tym adresem.
Nie pozwalam panice przejąć kontroli
Czasami mam ochotę uciec z samolotu, chcę płakać i wbijam paznokcie w dłonie. Zaczynam tracić panowanie, spłyca mi się oddech i robi mi się ciemno przed oczami. To ostatni dzwonek, żeby przywołać się do porządku. Po pierwsze – motywacja. Nie lecę, bo lubię, ale lecę, bo chcę dotrzeć do celu, u którego czeka mnie coś fantastycznego. Warto sobie o tym przypominać. Każdy moment zbliża mnie do tej pełnej radości chwili. Wchodzenie na pokład, zapinanie pasów, wzbijanie się w powietrze to kolejne etapy, dzięki którym niedługo znajdę się w wyczekiwanym miejscu.
Warto zapoznać się z popularnymi technikami relaksacyjnymi. Spokojne i głębokie wdechy i wydechy brzmią jak niedorzeczny slogan, ale potrafią zdziałać cuda. Zwyczajnie zmuszamy nasze ciało to przestawienia się w spokojniejszy tryb.
Stawiam na komfort podczas lotu
Latanie to nie tylko przemieszczanie się z punktu A do punktu B. To także odgłosy, zmiana ciśnienia, widoki. Dla mnie to także kwestia komfortu psychicznego i fizycznego.
Dbam o to, żeby spakować się odpowiednio wcześniej przed wylotem, przygotowuję wygodne ubrania i drobiazgi, które lubię mieć przy sobie w podróży. Oszczędzam sobie dodatkowego stresu spowodowanego panicznym poszukiwaniem ważnych rzeczy w ostatniej chwili.
W samolocie wybieram miejsce do siedzenia, w którym czuję się maksymalnie komfortowo. Mój strach nie jest stały, na jednym poziomie. Gdy boję się mniej, wybieram miejsce pod oknem, które przywraca mi tę odrobinę poczucia kontroli, kiedy mogę obserwować co dzieje się na zewnątrz. Są takie chwile, gdy wolę siedzenie od strony przejścia, które pozwala na błogą ignorancję.
Unikam tanich linii lotniczych, mimo że wiem, że są bezpieczne. Jeśli to możliwe i nie pójdę przez to z torbami, latam klasą biznes, gdzie dużo łatwiej jest się zrelaksować.
Przestałam oglądać materiały dotyczące katastrof lotniczych
Boję się latać, więc oglądam filmy o katastrofach lotniczych, więc jeszcze bardziej boję się latać, ale ciągle oglądam filmy o katastrofach lotniczych. Brzmi znajomo? Nakręcanie się to jedna z najgorszych rzeczy, jakie można zrobić. To błędne koło, które trzeba przerwać dla własnego dobra.
Warto jednak z tych dokumentów wynieść jedną ważną lekcję. Każda katastrofa, która wydarzyła się w przeszłości, doprowadziła do poprawy bezpieczeństwa. Z każdej wyciągnięto wnioski, poprawiono błędy, dopasowano procedury. W lotnictwie nie ma tolerancji dla błędów i niedociągnięć.
Zaczęłam oglądać nagrania niesamowitych wyczynów pilotów
Jeśli możliwe jest lądowanie bez wysuniętego podwozia lub lądowanie w rzece, to komentarz jest zbędny. Piloci zrobią wszystko, by zapewnić sobie i innym bezpieczeństwo.
Przypominam sobie, że turbulencje nie są niebezpieczne, są tylko niekomfortowe
To nic fajnego, gdy trzęsie samolotem. Znajdujemy się w powietrzu i można odnieść wrażenie, że nim rzuca, że zaraz spadnie. Pamiętajmy jednak, że znajdujemy się w maszynie, która została zaprojektowana specjalnie do tego, by latać i wytrzymać nawet najbardziej ekstremalne warunki pogodowe. Turbulencje zwyczajną częścią lotów. Jakkolwiek na pasażerach mogą robić wrażenie, to na personelu pokładowym i pilotach już niekoniecznie. O turbulencjach z perspektywy pilota posłuchacie na poniższym vlogu.
Po raz kolejny wiedza okazała się być dla mnie wybawieniem. Odkąd zrozumiałam, czym są turbulencje, co je powoduje i że tak naprawdę nie są niebezpieczne, reaguję na nie zupełnie inaczej. Turbulencje nie zagrażają samolotowi, zagrażają jedynie pasażerom, którzy nie mają zapiętych pasów i mogą np. uderzyć się podczas wstrząsów.
W języku polskim o turbulencjach można poczytać tutaj. Dla mnie osobiście najbardziej przekonujące były wyczerpujące informacje, które znalazłam na kanale Mentour Pilot, niestety, dostępne jedynie w języku angielskim.
Zobaczyłam jak stresujące dla mnie sytuacje wyglądają z perspektywy pilota
Są takie lotniska, na których nie lubię startów i lądowań. Jednym z nich jest lotnisko w Genewie, czyli to, z którego najczęściej podróżuję. Ta otoczona wzniesieniami dolina to mój koszmar. Wystarczy lekko wietrzny dzień, a ja będąc na pokładzie samolotu, żegnam się z życiem i w myślach odmawiam modlitwy.
Myślałam, że nic nie pomoże, ale jednak! YouTube to skarbnica wiedzy i udało mi się znaleźć nagranie lądowanie w Genewie – widok z kokpitu samolotu. Fakt, że pilot żuje gumę i zwyczajnie popija sobie kawę, gdy ja zapewne wbijam paznokcie w dłonie, działa bardzo kojąco.
Poznałam dźwięki normalne dla samolotu
Był taki czas, że zestresowana wsłuchiwałam się we wszystkie dźwięki, zarówno te na pokładzie, jak i dochodzące z zewnątrz. Nasłuchiwałam czegoś nietypowego, a nie zdając sobie sprawy z tego, co właściwie mogłoby być anormalne, stresowałam się zupełnie niewinnymi odgłosami. Jeżeli macie podobny problem, polecam Wam zapoznać się z dźwiękami, które można usłyszeć w samolocie. Idealny tutaj jest ten artykuł, w którym znajdziecie nie tylko opisy, ale także nagrania poszczególnych odgłosów. Dostępny jedynie w języku angielskim, jednak jeżeli korzystacie z przeglądarki Google Chrome, wystarczy kliknąć prawym przyciskiem myszy w dowolnym miejscu i wybrać opcję “Przetłumacz na język polski”.
Porozmawiałam ze stewardessami
Wielokrotnie słyszałam o tym, że dobrym pomysłem jest to, aby poinformować personel pokładowy o naszym strachu przed lataniem. Z jednej strony wydawało mi się, że to fantastyczna opcja. Samo powiedzenie tego na głos daje poczucie, że nie jesteśmy ze swoimi obawami sami. Mimo wszystko zastanawiałam się, czy ma to jakikolwiek sens? Czy stewardessa faktycznie potraktuje mnie poważnie? Jak powinnam o tym powiedzieć? W którym momencie to zrobić?
Z tymi pytaniami zwróciłam się do trzech stewardess, które poznałam za pośrednictwem Instagrama. Wszystkie zgodnie stwierdziły, że pasażer powinien poinformować personel o tym, że boi się latać. Dla nich jest to cenna informacja, która umożliwia właściwe reagowanie, i zajęcie się taką osobą.
Klaudia, która na co dzień pracuje jako stewardessa, i prowadzi na Instagramie profil podróżniczy, udzieliła odpowiedzi, której spokojny ton już sam w sobie mnie uspokoił.
Jasne ze warto powiedzieć stewardessie o swoim strachu przed lataniem! Z mojej perspektywy nie tylko po to, żeby otrzymać wsparcie, ale załoga będzie Cię miała na oku. Jeśli w czacie startu ktoś zacznie krzyczeć, płakać, trząść się, to zamiast pomyśleć ze boi się latać, pomyślę, że jest psychicznie chory, wzbudzi panikę u innych pasażerów i powinien być usunięty z pokładu.
Najlepiej powiedzieć przed lotem lub zaraz po tym, gdy usiądziesz na swoim miejscu. Jednak też nie w ostatniej chwili, żeby załoga miała czas się pasażerem zająć. Przed startem mamy naprawdę mnóstwo obowiązków związanych z bezpieczeństwem, latamy w minimum załogi i pod presją czasu wiec nawet zwyczajne przyniesienie wody jest dla nas wyzwaniem, które trzeba gdzieś zmieścić w czasie. Wystarczy zrobić to tak zwyczajnie, po prostu powiedzieć „przepraszam, ale trochę boję się latać”. Wtedy ja przyjdę i wytłumaczę wszystko.
Że samolot jest sprawdzany pod względem technicznym przed każdym startem przez pilotów i inżynierów, że my mamy wielkie i ciężkie szkolenie na każdą przewidzianą sytuację. Że samolot jest bardzo głośny, ale to ok. Kiedy są turbulencje, to po prostu pogoda jest, jaka jest, pory roku się zmieniają, nie jest to przyjemne dla nikogo, ale wtedy trzeba tylko zapiąć pasy i przeczekać. Turbulencje to nie jest to zły znak. Piloci balansują samolotem, bo są do tego szkoleni i wszystko jest w porządku. Ja wiem, że ludzie najbardziej boją się podczas turbulencji, ale to tak jak się chodzi w obcasach po wybrukowanej ulicy. Ciężko balansować, ale odcinek mija i wszystko jest ok. Samolot to jak autobus w powietrzu, a droga nie zawsze jest niemiecka autostrada i tak jak w autobusie nie każde wstrząśnięcie czy wybój zwiastuje coś złego. Trzeba sobie włączyć film czy muzykę, żeby zagłuszyć to, co się dzieje dookoła i zasnąć zaraz po serwisie albo po starcie i nie myśleć o tym, co się dzieje.
Miałam kiedyś okazję przetestować się w sytuacji awaryjnej i wiem, że załoga wie co robić, więc nie ma się co bać. Jeżeli pada decyzja o starcie czy lądowaniu, to znaczy, że jest ono bezpieczne. Piloci doskonale wiedzą co robić, tak samo, jak kontrolerzy ruchu lotniczego, którzy wydają takie zgody. Od tego jest wieża kontrolna, ludzie od pogody, raporty i nikt nie będzie ryzykował bezpieczeństwa pasażerów.
Aktualizacja
Kilkakrotnie powiedziałam stewardessie, że boję się latać – pomogło! Skorzystałam z rady Klaudii i zanim zajęłam swoje miejsce powiedziałam stewardessie znajdującej się w pobliżu “przepraszam, ale boję się latać”. Nie musiałam mówić nic więcej, bo każdorazowo to one przejmowały inicjatywę. Pytały, czy to mój pierwszy lot, czy chcę napić się wody lub ziół, a także czy odpowiada mi moje miejsce. Co jakiś czas, przechodząc obok, pytały, czy wszystko ze mną w porządku. Zawsze w bardzo miły i troskliwy sposób. To dodawało pewności siebie, miałam świadomość, że jestem zaopiekowana, a gdyby coś się działo, personel pokładowy zwróci na mnie większą uwagę.
Skonsultowałam się z lekarzem
To punt wymagający sporej odpowiedzialności. Branie leków na własną rękę jest głupotą, są jednak osoby, które tak jak ja zdają sobie sprawę z tego, że ich lęk jest irracjonalny i potrzebują czegoś, co pomoże im zapanować nad fizycznymi jego objawami. Leki przeciwlękowe sprawdzają się w moim przypadku świetnie. To nie jest tak, że nagle przestaje się bać. Po prostu łatwiej jest mi sobie z tym strachem poradzić. Uwaga! Dawka zawsze taka, jaką zalecił lekarz. Jeżeli przesadzicie i Wasze zachowanie wzbudzi wątpliwości personelu pokładowego, możliwe, że nie polecicie nigdzie.
A może… Terapia lub szkolenie?
Jeżeli nic nie pomaga, a determinacja, żeby przezwyciężyć strach przed lataniem jest duża, warto pomyśleć o profesjonalnej pomocy. Dobry terapeuta pomoże zapanować nad obawami lub częściowo się ich wyzbyć, a to może odmienić nasze życie.
Istnieją również szkolenia, które pomagają radzić sobie ze strachem przed lataniem. W czasie takiego kursu można spotkać się z osobami na co dzień pracującymi w lotnictwie i dowiedzieć niemal wszystkiego na temat tego, jak to się dzieje, że samolot lata, czy jakie są procedury bezpieczeństwa. W niektórych przypadkach kurs uwzględnia zajęcia w symulatorze lub faktyczny lot, podczas którego wyjaśniane jest dokładnie, co dzieje się z samolotem na każdym etapie. Ważną częścią szkolenia są także zajęcia z psychologiem. Takie szkolenia organizowane są między innymi przez British Airways, Air France, czy Lufthansa, a w Polsce przez Pokochaj Latanie.
Najważniejsze, czyli wracamy do punktu pierwszego
Co jest silniejsze, obawy, czy marzenia? Nie wyzbyłam się strachu przed lataniem, w końcu nie ma niczego złego w byciu nerwową. Nauczyłam się, jednak tego, jak sobie radzić ze strachem, jak go redukować, aby nie przerodził się w panikę.
Każdy lot jest dla mnie stresem, mimo epizodów, kiedy nie bałam się niemal wcale. Boję się, ale uczę się ten strach kontrolować. Ostatecznie, nie chcę rezygnować z tego, co dla mnie ważne tylko dlatego, że moje emocje szaleją.
Strach przed lataniem jest zupełnie naturalny, w końcu to ziemia, a nie powietrze jest naszym naturalnym środowiskiem. Tym, co jest złe, jest strach, który determinuje nasze życie.