Czym urzekła mnie Marsylia?
Ledwie wyszłam z dworca w Marsylii, a poczułam się jak w domu. Śródziemnomorski klimat, rozświetlone słońcem ulice, klimatyczne zakamarki i to cudowne wrażenie przenikających się kultur. Podobnie czułam się w Tunisie i Tangerze. Marsylia dała mi się jednak poznać jako piękne miasto, które oferuje wszelkie europejskie wygody, a równocześnie zdaje się tętnić atmosferą północnej Afryki.
Jedno z najstarszych miast Francji
Uwielbiam przechadzać się starymi uliczkami i wyobrażać sobie sceny, które rozgrywały się na nich kilkaset lat temu. W przypadku Marsylii możemy cofnąć się o ponad 2000 lat, aż do 600 r. p.n.e., gdy miasto zostało założone. Marsylia emanuje unikalną atmosferą miejsca, które ewoluowało na przestrzeni wieków. Jego historia staje się tym bardziej dostępna, że zlokalizowane przy porcie muzeum Mucem prowadzi nas przez dzieje miasta.
Trochę europejska, trochę afrykańska
W metrze mijają mnie czarne kobiety w kolorowych spódnicach i misternie upiętych turbanach. Starszy mężczyzna ubrany w białą thobę i czapeczkę rozmawia przez telefon w nieznanym mi języku. Mijam restaurację z kuchnią egipską, a z otwartych okien okolicznej kamienicy rozlega się głos tunezyjskiego piosenkarza śpiewającego o miłości. Francuski miesza się z arabskim i językami, których nie rozpoznaję. Ulicami płynie barwny tłum, który zdaje się falować w egzotycznym rytmie, wybijanym przez grającego na bębnach mężczyznę o zniewalającym uśmiechu.
Marsylia, jako miasto portowe byłego kolonizatora witała w swoich progach przybyszów w licznych krajów, których ziemie niegdyś zajmowała Francja. Stała się bramą do Europy, a dla wielu domem. Ciepły klimat, wygodne połączenia z innymi krajami drogą morską i rosnąca społeczność imigrantów sprawiły, że łatwo było podjąć decyzję o osiedleniu się w Marsylii na stałe. Wyczuwa się to na każdym kroku w tym mieście, które nie przypomina żadnego innego, które odwiedziłam we Francji. Bliżej jest mu do Afryki Północnej niż do Francji.
Niesamowita lokalizacja
Będąc w Marsylii, nie byłam pewna gdzie się zaczyna, a gdzie kończy miasto. Zabytkowa okolica portu, wokół której rozciągają się przepiękne kamienice. Zapierający dech w piersiach widok na górujące nad okolicą wzniesienie, na którym z daleka widać dostojną katedrę. Łodzie z turystami, które odpływają na położoną nieopodal wyspę z Château d’If, które pełniło funkcję więzienia. Chłonęłam Marsylię całą sobą, zachwycając się ukształtowaniem terenu, widokami i wsłuchując się w szum fal, a każdy krok przenosił mnie w inne okoliczności przyrody.
Odkrywanie nigdy się nie kończy
Stare mieszające się z nowym. Zabytkowe budynki kościołów, fortyfikacje i kamienice. Strome ulice ze strzelistymi drzewami dającymi przyjemny cień, klimatyczne zakamarki i komunikacja miejska, która zabierze nas niemal w każdy zakątek miasta.
Marsylia była moim mglistym marzeniem, nigdy jednak nie zagłębiałam się w informacje na temat tego miasta. Wybierając się w podróż, do ostatniej chwili nie byłam pewna, czy padnie akurat na południe Francji i nie zaplanowałam listy miejsc, które chciałabym zobaczyć. Spacerując uliczkami w centrum miasta, chłonęłam jego unikalną atmosferę co chwilę przystając, by podziwiać zabytkowe budynki. Taki sposób zwiedzania nie pozwolił mi zobaczyć wszystkich turystycznych miejsc, ale zdecydowanie pozwolił się zachwycić Marsylią. Gdy nagle znalazłam się naprzeciwko Le Palais Longchamp, stanęłam jak wryta ze zdumienia.
Pyszne jedzenie
Nie jestem fanką ryb, dopóki nie znajdę się blisko morza lub oceanu. Świeże w niczym nie przypominają tych z supermarketu i za każdym razem zachwycam się na nowo. Nikogo nie zdziwi, że będąc miastem portowym, Marsylia oferuje ogromny wybór owoców morza, na czele z lokalnym przysmakiem bouillabaisse, czyli zupą rybną z dodatkiem szafranu.
Bez względu na to, jaką kuchnię preferujesz, w Marsylii znajdziesz coś dla siebie. Taki miks kulturowy skutkuje szeroką dostępnością autentycznych smaków z odległych zakątków świata.
Ciągle mi mało
Są takie miejsca, w których po prostu czujemy się dobrze. Na miejscu, niemal jak w domu. Oddychamy swobodniej, jakby zrzucając ciężar z piersi i zwalniamy, rozkoszując się otoczeniem. Tak właśnie czułam się w Marsylii. Czas zwolnił, a moje zmysły się wyostrzyły. Wyczuwałam nowe zapachy, morska bryza przenikała przez lniane ubranie, a kolory zdawały się bardziej miękkie i ciepłe w promieniach śródziemnomorskiego słońca.
Mając do wyboru odwiedzenie nowego miasta we Francji lub powrót do Marsylii, zdecydowanie wybrałabym tę drugą opcję. Dla mnie w Marsylii działa się magia.