Nie jesteśmy uchodźcami [recenzja]
Tytuł brzmi dziwnie. Od samego początku rzuca nam wyzwanie. Bo jeśli nie jesteście uchodźcami, to kim? Nawet podchodząc z wyjątkową otwartością do tej książki, jej tytuł może powodować dyskomfort. I bardzo dobrze, bo to właśnie dyskomfort skłania nas do spojrzenia na temat w innej perspektywy.
Życie w cieniu konfliktów zbrojnych
Druga część tytułu wyjaśnia znacznie więcej i daje punkt zaczepienia. Wiedziałam z grubsza, o czym będę czytać, a temat uchodźców nie jest mi obcy – znam kilka osób, które uciekły ze swojego kraju przed wojną. Jednak mimo wszystko reportaż napisany przez Agusa Moralesa dał mi do myślenia. Błyskotliwe spostrzeżenia i trafne pytania, jakie w zawieszeniu pozostawia autor sprawiły, że mimowolnie zaczęłam stawiać siebie w pozycji bohaterów książki. Zaczęłam się zastanawiać, do czego byłabym zdolna, jak wiele miałabym odwagi, jak wiele potrafiłabym wybaczyć i zaryzykować? Czy wiedziałabym, co jest właściwą decyzją?
Co mogłoby cię popchnąć do zabójstwa? (…) Zabijałbyś, gdyby robili to wszyscy dookoła ciebie? Sądzisz, że twój sąsiad byłby zdolny cię zabić? A ktoś z twoich bliskich? Grożono ci kiedyś? Myślałeś kiedyś o tym, żeby uciec? Jak długo wytrzymałbyś w sytuacji skrajnej przemocy? W którym momencie doszedłbyś do punktu granicznego: gdyby spadły bomby na twój dom? gdyby wojsko otoczyło dzielnicę, w której mieszkasz? gdyby grupa terrorystyczna objęła kontrolę nad twoim miastem? Zostawiłbyś swoje dzieci? Zostałbyś? A gdyby twoja córka nie chciała uciekać? Wiedziałbyś, dokąd się udać? Jak zorganizowałbyś ucieczkę? Na co czekasz? Czułbyś potem, że masz prawo prosić o azyl? Dach nad głową? Wyżywienie? Do kogo byś się zwrócił? Zabijałbyś tych, którzy cię zmusili do ucieczki? Dlaczego nie? A gdyby do ucieczki zmusili cię ci, którzy zabili twojego przyjaciela z dzieciństwa? Albo którzy zgwałcili twoją bratanicę? A gdybyś ich zabił, czy przyznałbyś się do tego przed ludźmi, do których się zwracasz o pomoc? Jak wiele gotów byłbyś przebaczyć?
Recepta na uwrażliwienie
Dramatyczne historie, które znamy z przekazów medialnych. Wydarzenia, o których słyszeliśmy, ale nawet niespecjalnie zwróciliśmy uwagę. Trudno jest przywiązywać wagę do wszystkiego, co pojawia się w mediach. Kolejne newsy, kolejne tragedie. Przemoc rzeczywista mieszająca się z tą filmową. Znieczulica, która nas ogarnia. Łatwo jest wyrzucić z myśli ludzkie dramaty, gdy są bezkształtne i pozbawione wyrazu. Trudniej, gdy dotyczą konkretnej osoby.
Nie chcemy wiedzieć. Chcemy się najwyżej poinformować – co nieraz oznacza coś przeciwnego. Poznanie wymaga czasu i woli, chęci i wysiłku zrozumienia. Poznanie przeszkadza nam zająć zwykłą postawę, która polega na udawaniu, że nie wiemy, o co chodzi.
Reporterska, profesjonalna relacja. Poszukiwanie historii. Zwięzły przekaz, który staje się coraz bardziej naznaczony emocjami. Morales zabiera nas w podróż po Syrii, Sudanie Południowym, Tybecie, Libii i Ameryce Łacińskiej. Razem z nim poznajemy rodziny, ciężarne kobiety, młodych mężczyzn i staruszków. Razem z nim poznajemy historie, których media nie opowiadają i powody, dla których ludzie rzucają się w desperacką ucieczkę. Złość, gorycz, ulga, cierpienie, ból, radość, bezsilność. Cała paleta uczuć przetacza się przez ten reportaż, by zostawić nas z większą liczbą pytań, niż odpowiedzi. Zmusza nas do tego, by zmierzyć się z brutalną rzeczywistością.
Jeżeli lubisz literaturę faktu, zajrzyj na listę reportaży, które polecam
Kryzys człowieczeństwa
Kryzys uchodźczy. Nigdy nie lubiłam tego sformułowania. Jest pozbawione emocji, traktujące przedmiotowo tych, którzy stracili wszystko. Sprowadza ich do liczb osób, które chcą dostać się do naszego, lepszego świata i zburzyć wyobrażenia, którymi się karmimy. Odkąd przeczytałam Nie jesteśmy uchodźcami, uwiera mnie ono jeszcze bardziej, bo uświadamia uprzywilejowane życie, jakim żyjemy w Europie i którym nie chcemy dzielić się z innymi.
Chciałabym, żeby tę książkę przeczytał każdy. Żebyśmy zaczęli od siebie i przemyśleli słowa, którymi jest zapisana, a później podarowali ją innym. Przede wszystkim chciałabym, żeby przeczytał ją każdy, kto pozostaje obojętny na tragedie milionów.