Nie podaję ręki mężczyznom
Ostatnio w mediach zrobiło się głośno o Algierce, której odmówiono nadania francuskiego obywatelstwa, bo nie uścisnęła dłoni urzędników podczas ceremonii. Ilekroć słyszę o takich incydentach, wzbiera we mnie złość. Bo pomijając kwestie religijne, jako kobieta mam prawo decydować o tym, kto dotyka mnie i kogo dotykam ja. Nawet jeżeli tym dotykiem jest tylko uściśnięcie dłoni.
Mamy prawo decydować o swoim ciele na każdym poziomie
Jest we mnie dużo feminizmu. Uważam, że choćby się waliło i paliło, kobiety mają prawo decydować o sobie samych. Mamy prawo ubierać się tak, jak chcemy. Możemy opalać się topless albo zakładać burkę zasłaniającą oczy. Tak długo, jak jest to nasza decyzja, którą nikogo nie krzywdzimy. Tak długo, jak nikt nas do tego nie zmusza, choćby nawet pośrednio.
Kobiety mają prawo decydować o swoim ciele, o tym, kto i jak nas dotyka. Jakiekolwiek „nie!” na każdym etapie powinno być respektowane bezwarunkowo.
Podawanie ręki mężczyznom, czy komukolwiek innemu, to nie obowiązek
Mam prawo czuć się niekomfortowo, gdy ktoś narusza moją przestrzeń osobistą, stając tak blisko, że czuję na skórze jego oddech. Mam prawo czuć się niekomfortowo, gdy ktoś zadaje osobiste pytania lub gdy obca osoba zaczyna opowiadać sprośne żarty. Mam prawo czuć się niekomfortowo przebywając sam na sam z grupą wstawionych mężczyzn. Mam prawo czuć się niekomfortowo, gdy ktoś ociera się o mnie w autobusie albo podaje mi rękę na powitanie, poklepuje po plecach lub zaczepia, łapiąc za ramię. Może mi być niezręcznie, gdy ciocia zaczyna mnie całować, a koleżanka obejmuje na powitanie.
Mogłabym być ofiarą przemocy czy molestowania. Mogłabym wzdrygać się przed każdym dotykiem ze strony mężczyzn i nie powinnam musieć się tłumaczyć, dlaczego jest to dla mnie niekomfortowe. Mogę po prostu nie chcieć. Druga strona nie zna jednak moich powodów, więc jakiekolwiek oburzenie, jest nie na miejscu.
Normy kulturowe mają znaczenie, ale nie są wszystkim
Absolutnie nie mieszając do tego religii, mogę sama wyznaczać wyraźne granice kontaktu z obcymi i bliskimi mi osobami. Bo te w każdym społeczeństwie są inne, a moje odczucia zawsze pozostaną takie same.
Czy wyobrażasz sobie być na spotkaniu z Emiratczykami, którzy będą oczekiwali, że przywitasz się z nimi w sposób, który dla nich jest naturalny? Być może dla Ciebie dotknięcie swoim nosem nosa obcej osoby jest abstrakcyjne, jednak w wielu regionach Zatoki Perskiej jest to norma. Dokładnie taka norma, jaką w Europie jest uścisk dłoni. Czy jeżeli my mamy prawo oczekiwać od przyjezdnych uścisku dłoni, Emiratczycy mają prawo zbliżyć swoją twarz do naszej?
Gdzie tutaj jest miejsce na szacunek? Czy szacunek należy się tylko naszej kulturze? Czy tylko my mamy prawo poczuć się urażeni? A może szacunkiem mogłaby być wyrozumiałość wobec drugiej strony i przystanie na neutralną postawę w takich kwestiach?
Zasady religijne stały się dla mnie wymówką, której nie powinnam potrzebować
Nigdy nie lubiłam podawać dłoni obcym osobom, a nawet ze znajomymi unikam kontaktu fizycznego. Gdy jeszcze uczęszczałam do kościoła, podanie dłoni na znak pokoju było dla mnie udręką. Dotyk innej osoby na moim ciele, kwestie higieniczne i po prostu wewnętrzny sprzeciw wobec pustego, w moim odczuciu, gestu.
W islamie panuje zasada, że osoby, które nie są ze sobą blisko spokrewnione, nie powinny się dotykać. Mieszkając w Tunezji, a później w Saharze Zachodniej, z ulgą wykorzystywałam tę zasadę w kontaktach z płcią przeciwną. Jakkolwiek budziło to zdziwienie, bo mimo wszystko nie jest normą, spotykałam się z szacunkiem i ostatecznie ze zrozumieniem. W krajach muzułmańskich jest taki piękny gest, który zastępczo można wykorzystać w tego typu sytuacjach – na znak powitania i szacunku kładziemy prawą dłoń w okolicy serca.
W końcu czułam się bezpieczna. W końcu czułam, że to ja wytyczam granice, które są respektowane. Ostatecznie, dla Ciebie może to być tylko uścisk dłoni, jednak dla kogoś innego ten gest może mieć zupełnie inny wymiar, który powoduje dyskomfort i poczucie naruszenia przestrzeni osobistej.