Podróże

Kiedy i jak targować się w krajach arabskich

Niezliczoną ilość razy czytałam, że w krajach arabskich i w Afryce czy w Azji należy się targować. Argumentem miała być tutaj kwestia kultury regionu i fakt, że sprzedawcy wręcz tego oczekują. Brzmi ciekawie, jednak jest to bardzo bezrefleksyjne podejście – bo czy ktokolwiek lubi zarabiać mniej?

Temat targowania się na bazarach w krajach arabskich poruszyłam z moją dobrą koleżanką, Kasię Ławrynowicz, która prowadzi bloga U mnie w Marrakeszu” i jest autorką przewodnika po tym fascynującym mieście. Kasia jest dla mnie w tym zakresie świetnym źródłem informacji, bo jej rodzina od pokoleń prowadzi sklep na medinie Marrakeszu, a ona wraz z mężem zajęli się produkcją kosmetyków, które sprzedają na jednym z najbardziej ruchliwych placów miasta.

Na skróty – targowanie się w krajach arabskich

Targowanie w krajach arabskich

Skąd się właściwie wzięło targowanie?

Zanim pojawił się pieniądz w znanej nam formie, powszechnie stosowano handel wymienny w formie barteru. Oznaczało to bezpośrednią wymianę jednego towaru na drugi. Już w tym momencie pojawia się wątek targowania. Wymiana 1:1 nie była opcją ze względu na rodzaj dóbr, którymi się wymieniano. Załóżmy, że wymieniamy wielbłądzią skórę na miód – siłą rzeczy będziemy ustalać jaką ilość miodu możemy dostać.

Z założenia targowanie nie ma prowadzić do jednostronnego obniżenia ceny, a do zapewnienia korzyści obydwu stronom. To nic innego jak negocjacje handlowe, w których dąży się do kompromisu i każda osoba coś od siebie daje, a czasami z czegoś rezygnuje, wiedząc, że może uzyskać coś innego w zamian, jak chociażby stałego klienta.

Nie jest tajemnicą, że jestem przeciwniczką targowania się dla idei. Uważam też, że stwierdzenia, że w krajach arabskich należy się targować i jest to źle postrzegane, jeśli tego nie robimy, są krzywdzące. Nikt przy zdrowych zmysłach nie chce zarobić mniej, a do tego sprowadza się targowanie z turystami. Wiedząc, że przyjezdni tego oczekują, wielu sprzedawców zawyża ceny, by ostatecznie wyjść na swoje, zapewniając równocześnie obcokrajowcowi rozrywkę, której ten oczekuje. Tak samo zresztą było ze zmuszaniem kóz do wchodzenia na drzewa, po to tylko, by zaspokoić oczekiwania turystów.

Jak Arabowie targują się między sobą?

Targowanie się jest znaną praktyką na arabskich bazarach. Czy jest to część arabskiej kultury? Owszem. Jednak praktykowane po dziś dzień targowanie się na tzw. soukach ma z goła inną specyfikę wśród lokalnej ludności, aniżeli targowanie się z przyjezdnymi.

Podczas moich ostatnich odwiedzin u Kasi, bardzo chciałam kupić ceramiczne miseczki, jednak proponowano nam znacząco zawyżone ceny, a żadna z nas nie przepada za targowaniem się. Zostawiłyśmy więc zakupy w rękach męża Kasi, Marokańczyka, którego rodzina od lat prowadzi sklep na największym bazarze Marrakeszu. Wyposażony w zdjęcia miseczek, które chciałam, wybrał się któregoś dnia na poszukiwania. Jego zakupy nie trwały kilku krótkich chwil i nie sprowadzały się do negocjacji cenowych, a stanowiły raczej nawiązanie relacji opartej na obopólnych korzyściach.

Oglądając produkty mąż Kasi prowadził pogawędkę i zapoznawał się ze sprzedawcą. Opowiadał, gdzie sam pracuje, a rozmowa naturalnie schodziła na znajomych i rodzinę – a nóż przyjaźnią się z tą samą osobą, lub występują między nimi odległe powiązania rodzinne? Nawiązując rozmowę obydwaj mężczyźni stają się sobie bliscy, możliwe, że wspólnie wypiją herbatę, a nawet spotkają się któregoś wieczoru w kawiarni, by obejrzeć mecz. Zanim rozmowa zejdzie na cenę, są oni już ze sobą zaznajomieni. Wiedzą, który gdzie pracuje i czego mogą się po sobie spodziewać. Mąż Kasi zaproponował, że w zamian za dobrą cenę odwdzięczy się np. przyprawami ze swojego sklepu, zapewnił, że nowy znajomy jest mile widziany i zaprosił na zakupy do siebie, również obiecując zniżkę. Targowanie się przestało być pustą walką o cenę, a stało się obopólną korzyścią.

Łatwo jest się oburzać, że miejscowi kupują po preferencyjnych warunkach, jednak raz, że zarabiają oni wielokrotnie mniej od turystów, a dwa, że przyjezdny nie ma do zaoferowania nic, poza jednorazowymi zakupami. Szanse, że wróci, są niewielkie, a w zamian za dobrą cenę nie daje kompletnie nic.

Zakupy bez targowania się

Gdy pierwszy raz przyszłam do Arganie, sklepu na medinie Marrakeszu, tym, co zwróciło moją uwagę, były wyraźnie wywieszone na półkach ceny. Każdy produkt miał jasno określoną cenę i nie było mowy o targowaniu, choć widziałam, że niektórzy próbowali. Niesamowicie miły, władający kilkoma językami sprzedawca, grzecznie, acz stanowczo odmawiał, nawet, gdy turyści grozili, że pójdą do konkurencji. Ceny były takie same zarówno dla tubylców jak i przyjezdnych, a przede wszystkim były bardzo uczciwe i adekwatne do jakości oferowanych produktów. Przy większych zakupach dostajemy gratis jakiś drobiazg.

Przejrzysty i uczciwy układ, choć sprzeczny ze stereotypami. I co ciekawe, takie podejście staje się coraz bardziej powszechne i choć należy do mniejszości, coraz częściej można spotkać sklepy i stragany, które wyraźnie komunikują ceny. Lokalna zasada jest prosta – jeżeli produkt ma jasno określoną cenę, jest ona ostateczna, bierze pod uwagę jego jakość, koszty prowadzenia biznesu i utrzymania pracownika. W takim przypadku się nie targujemy, a co najważniejsze, wspieramy uczciwych sprzedawców.

Nie daj się oszukać, czyli jak płacimy za niską cenę

Medina Marrakeszu jest największą w Maroku i oferuje niezliczoną liczbę sklepów i produktów. Marrakesz także przyciąga największą liczbę turystów, a ogrom ludzi z całego regionu utrzymuje się tylko dzięki turystyce. Wszystko to sprawia, że bazar jest dosyć trudnym miejscem na zrobienie dobrych zakupów przez osoby z zewnątrz.

Jakie pułapki czyhają na nas podczas zakupów? Przede wszystkim podróbki i zawyżone ceny. I nie warto się łudzić, że są one zorientowane na zachodniego turystę, bo także tubylcy padają ich ofiarami. Brak orientacji w produktach i cenach, brak wiedzy i rozeznania na ich temat sprawiają, że nawet osoba pochodząca z tego samego regionu i próbująca swych sił w targowaniu się, nie wyjdzie z pojedynku zwycięsko.

Ogromna konkurencja i brak stosownych regulacji doprowadziły do tego, że nieuczciwi sprzedawcy i producenci mają ogromne pole do popisu i ogranicza ich tylko własna kreatywność. Często Europejczycy przyjeżdżają z wyobrażeniem, że w południowym, biedniejszym państwie wszystko jest naturalne. Być może takie przekonanie wynika z założenia, że w słabiej rozwiniętych krajach także przemysł i chemia są słabiej rozwinięte, a co za tym idzie stosuje się naturalne rozwiązania. Nic bardziej mylnego. Prawda jest taka, że większość produktów kosmetycznych na marokańskim rynku jest daleka od bycia naturalnymi. Kupując tanio, z niesprawdzonych źródeł, można się natknąć np. na olej arganowy zmieszany z olejem stołowym lub parafiną i nie sposób stwierdzić, że właśnie nas oszukano.

Zmuszając sprzedawców do konkurowania ceną, sprawiamy, że jakość schodzi na dalszy plan. Chcąc zapewnić jak najtańszy produkt, a przy tym utrzymać swoją rodzinę i pracowników, ludzie uciekają się do fałszowania etykiet, na których, ze względu na brak zewnętrznej kontroli, można napisać dosłownie wszystko.

Takie triki nie powstały z myślą o turystach, którzy nie są częścią tamtego świata, choć z pewnością mają swój udział w wojnie cenowej i jej konsekwencjach. Marokańskie wąskie portfele sprawiają, że większość produktów musi być po prostu tania, bo przeciętny Marokańczyk nie będzie w stanie zapłacić za czysty olej arganowy. Dopiero później pojawili się na obrazku turyści, a Marokańczycy wiedząc, że mają oni silniejszą walutę i wyższe zarobki, pomnażali cenę za ten sam słaby produkt, a w odczuciu obcokrajowca nadal nie była ona wysoka.

Jak (nie) targować się w kraju arabskim?

  • Zaakceptuj, że zarabiasz więcej niż miejscowi i zapłacisz więcej, bez względu na to, jak zaciekle będziesz się targować
  • To sprzedawca wyjdzie zwycięsko z Waszych negocjacji, nawet jeśli będzie Ci się wydawało, że zrobiłeś interes życia
  • Unikaj zakupów w turystycznych miejscach – tam najłatwiej tak o zawyżone ceny, jak i oszukiwanie na jakości produktów
  • Wybieraj mniejsze targi lub odejdź kawałek od centrum – zobaczysz inny, mniej turystyczny świat, w którym ceny będą niższe
  • Pamiętaj, że na turystycznych bazarach i w centrum dużych miast souqi oferują przemieszanie najróżniejszych produktów. Zazwyczaj mają one swoje sektory, zależnie od specjalizacji. W innej części kupisz ceramikę, a w innej wyroby skórzane. Jeśli dotrzesz w takie miejsce, masz szansę na porównanie cen i większy wybór produktów.
  • Stawiaj na zakupy u uczciwych sprzedawców, którzy wyraźnie oznaczają ceny produktów
  • Czasami lepiej odejść od nieuczciwego sprzedawcy niż dać się wciągnąć w targowanie

Chcesz pomóc? Kupuj uczciwie

Często będąc w krajach globalnego południa, czujemy się przytłoczeni poziomem biedy. Widok starszych osób sprzedających chusteczki i żebrzących dzieciaków może łamać serce. Znając realia i mając świadomość, że nie zawsze osoby wyciągające rękę po pomoc są tymi, które najbardziej jej potrzebują, unikam dawania. Zamiast tego wolę robić etyczne zakupy, dzięki którym pośrednio wspieram lokalne społeczności.

Więzy społeczne są w krajach arabskich bardzo silne, a osoby w trudnych sytuacjach życiowych mogą liczyć na wsparcie i życzliwość tak rodziny, jak i sąsiadów, czy dalszych znajomych. Dając uczciwy zarobek sprzedawcy, wiem, że te pieniądze mają ogromną szansę trafić do kogoś, kto potrzebuje leczenia lub ma trudności z zapewnieniem wyżywienia swoim dzieciom.

Pamiętaj, że dla Ciebie 1 euro to nieco ponad 4 złote. Dla Marokańczyka 1 euro to 10 dirhamów, za które można kupić 10 bochenków chleba.


Tekst napisany we współpracy z Kasią Ławrynowicz

Kasia jest autorką fragmentów tekstu traktujących o Maroku