Sahara Zachodnia

5 rzeczy, które zdziwiły mnie w Saharze Zachodniej

1. Herbata jest wyznacznikiem stopnia zażyłości

Sahrawi uwielbiają pić herbatę – zieloną, typu gunpowder. Jej parzenie to cały ceremoniał do którego wykorzystuje się specjalny stoliczek w srebrnym kolorze i małe szklaneczki. Można parzyć ją w domu, można na pustyni czy na plaży – wtedy zabiera się ze sobą cały zestaw.

Herbata zostanie nam zaserwowana, gdy przyjdziemy w odwiedziny do znajomych Sahrawi, na weselu, czy też podczas wypadu za miasto. Herbata może także komunikować jak bardzo jesteśmy skłonne się do kogoś zbliżyć.

W ubiegły weekend moja przyjaciółka wsiadła do samochodu obcego faceta i wybrała się z nim na przejażdżkę, podczas której lepiej się poznawali. To zachowanie, przed którym przestrzegano nas od dziecka, a tutaj nie jest aż tak straszne. Równocześnie zablokowała faceta, z którym wymieniła kilka słów na Tinderze. Jaka była między nimi różnica? Pierwszy okazał jej szacunek i nie zaproponował wspólnego napicia się herbaty. Drugi zaproponował, by pojechali na plażę i zaparzyli herbatę. W tej propozycji kryło się coś więcej – jeśli jesteś skłonna napić się ze mną herbaty, będziesz skłonna także do większej intymności.

2. Twoje buty należą do wszystkich

Wchodząc do wyściełanego miękkimi dywanami salonu czy do namiotu, buty zostawiamy przed progiem. Nikt tu nie ma odkurzaczy, trzeba zamiatać, więc robi się wszystko, by nie nanieść piasku i brudu. Niczym nadzwyczajnym nie jest, że w ramach rodziny ktoś założy nasze klapki czy japonki, a my możemy zabrać te należące do innej osoby. 

To jedna z rzeczy, które były dla mnie najtrudniejsze – no kurczę, higiena! Jak sobie z tym poradzić? Przyjaciółce wyjaśniłam ale jedynym sposobem jest odkładanie butów na boku, układanie jednego na drugim tak, by podeszwa była skierowana ku górze i robienie wszystkiego, by nie były w zasięgu stóp innych. Dla nich to po prostu naturalne, że zakłada się buty, które są najbliżej.

Wiem, że podobnie sprawa ma się w wielu marokańskich rodzinach i nie jest łatwo przejść nad tym do porządku dziennego.

3. Rytm dnia idealny dla sów i koszmar dla skowronków

Gdy wybierałam się na miesiąc do Laayoune, gdzie miałam zamieszkać w domu mojej saharyjskiej przyjaciółki wiedziałam, że będę musiała zmodyfikować swoje przyzwyczajenia. Zazwyczaj kładę się spać o 22-23 i wstaję około 8 rano. Taki koncept jest zupełnie obcy tutejszym Sahrawi, którzy zupełnie inaczej rozplanowują swój dzień – także ze względu na wysokie temperatury, które utrudniają funkcjonowanie w godzinach popołudniowych. 

Noc to czas, gdy Sahrawi odżywają – w końcu nie trzeba martwić się palącym słońcem i można rozkoszować chłodem. Wypad nad ocean o północy? Powrót o 4 nad ranem? Nie ma problemu! Nawet pracując od 8 do 16 są w stanie przestawić się na tryb nocny – wystarczy, że zaraz po powrocie do domu prześpią parę godzin. 

4. Duże posiłki dwa razy dziennie

Zbierając materiały do książki dowiedziałam się, że prowadząc koczowniczy tryb życia Sahrawi wierzyli, że częste spożywanie posiłków prowadzi do problemów żołądkowych. Kobiety jadły raz dziennie, a mężczyźni, ze względu na ciężką pracę, którą wykonywali, spożywali dwa posiłki. Przez całą resztę dnia popijali za to wielbłądzie mleko.

Pozostałości takiego stylu życia widzę wśród Sahrawi do dziś. W okupowanej Saharze Zachodniej przejęli od Marokańczyków typowe dla nich śniadania, więc na stole pojawiają się oliwki, serki topione, miód, amlou (pasta z migdałów i oleju arganowego), oliwa z oliwek lub olej arganowy i dżem, w których macza się chleb. Później mamy solidny lunch po południu i obiad, który bywa serwowany nawet o…. północy.

5. Cisza nocna nie istnieje

W myślach błogosławię przepisom, które w Polsce regulują istnienie ciszy nocnej. W dużej mierze ludzie się też do tego stosują, bo raz, że taki mamy tryb życia, a dwa, że zachowujemy pewne konwenanse.

Ostatnio nie śpię do 2-3 nad ranem, bo sąsiedzi są tak głośno, jakbym miała ich w tym samym pokoju. Wrażenie to potęgują prześwity, przypominające szeroki komin, na które wychodzą okna przylegających do siebie budynków. Jaka jest na to rada? Nie ma żadnej.