Książki

„Za wolność moich sióstr”, czyli o kobietach które dowodzą mężczyznami

Co przychodzi Ci do głowy ,gdy słyszysz o Kurdach? Coś o jakiejś walce, Syria, Turcja, gdzieś tamte okolice… Ale nic konkretnego? A Kurdyjki? Czy wspomnienie o nich przywodzi na myśl konkrety? Jeśli nie, to koniecznie musisz przeczytać książkę „Za wolność moich sióstr”. Po tej lekturze Kurdyjki będą Ci się kojarzyły już tylko z siłą, niezłomnością, odwagą i walką, ale nie tylko o swój naród, ale przede wszystkim i o swoje prawa jako kobiet.

Gayle Lemmon w swojej książce wyjaśnia nam nie tylko kontekst konfliktów, z jakimi zmaga się naród kurdyjski i jak to się stało, że właśnie Kurdowie walczyli ramię w ramię u boku amerykańskich żołnierzy. Przede wszystkim jednak skupia się na kobietach, które zaprzeczają wszelkim stereotypom dotyczącym Bliskiego Wschodu: są silne, niezależne, stawiają na swoim, nie idą na kompromisy i zdecydowanie nie pozwalają mężczyznom przypisywać sobie swoich osiągnięć. To one dowodzą, walczą i wygrywają. Wywalczyły sobie także uznanie żołnierzy tak kurdyjskich, jak i amerykańskich.

Miałem wyrzuty sumienia, że te młode kobiety ruszają do boju same, choć mogliśmy pomóc im bardziej niż tylko jako szkoleniowcy i doradcy. Czułem zazdrość, ponieważ były w gronie przyjaciółek, łączyły je cel i podekscytowanie, kiedy szykowały się, by wkroczyć do walki, w którą wierzyły, pod- czas gdy my staliśmy z boku i nie mogliśmy nawet zbliżyć się do frontu. Czułem podziw, bo te młode żołnierki miały odwa- gę narażać się dla swoich ludzi. Byłem dumny z tych prawdzi- wych wojowniczek.

(Wypowiedź amerykańskiego żołnierza)

Cały kobiecy wymiar książki podkreśla znakomite tłumaczenie Agnieszki Myśliwy, która doskonale oddaje emocje bohaterek, jak i ich istotę używając feminatywów.

Naród bez państwa

Kurdowie to naród populacją zbliżony do Polski – według różnych szacunków ich liczba oscyluje wokół 40 milionów i choć jest ich tak wielu, mają swój odrębny język i kulturę, nigdy nie mieli własnego kraju. Są rozsiani po całym świecie, choć najwięcej żyje ich w Turcji, Iranie, Iraku i Syrii. To właśnie na tych w Syrii skupia się Gayle Lemmon w swojej książce „Za wolność moich sióstr. Walka o nasze jutro”. A właściwie na Kurdyjkach, które cierpiały najbardziej, gdy ISIS przejmowało władzę na kolejnych obszarach Syrii.

Kurdowie to w większości muzułmanie, choć znajdziemy wśród nich przekrój wielu religii, a ISIS na celownik wzięło w szczególności Jazydki, czyniąc z nich swoje niewolnice seksualne.

Kiedy spotkały się po raz pierwszy, Dalal miała na sobie żółtą sukienkę. Na oko miała około trzydziestu lat. Jej nikab – obowiązkowy pod rządami ISIS – wisiał na haczyku przed po- mieszczeniem, w którym usiadły na dywanie. Rożda zapytała, jak wyglądało życie Dalal we władzy mężczyzn, którzy zrobili z niej niewolnicę.
– Kiedy ISIS zaatakowało Sindżar – odparła Dalal – zabrali kobiety z mojej wioski. Zabrali wszystkie, których nie zabili. Sprzedano mnie dziesięć razy.
Była wykorzystywana jako niewolnica seksualna przez każdego mężczyznę, do którego trafiła. Kiedy jeden ginął w walce, przenoszono ją do domu kolejnego, który ją kupił.

Rożda głównie słuchała, kiedy Dalal dzieliła się z nią opowieściami o męż- czyznach, którzy bili ją i gwałcili: jak mieszkali, z kim jedli, z kim brali ślub i u czyjego boku walczyli, jak postrzegali swoją przyszłość.

Największe wroginie ISIS

Niepozorne, z włosami splecionymi w warkocze i z chustami w kwiaty. Zwyczajne kobiety, które rozmawiały z matkami przez telefon i walczyły, mając okres. Dla bojowników ISIS nie znaczyły nic, dopóki nie stanęły na ich drodze i nie pokazały im, że nie pozwolą, by je bezkarnie prześladowano. Dynamika „relacji” pomiędzy wrogimi grupami jest szczególnie ciekawie ukazana, włącznie z tym, jak bojownicy-fundamentaliści nie doceniali swoich przeciwniczek. Jest w tym pewien uniwersalizm, bo w tym aspekcie Kurdyjki zmagają się z takimi samymi wyzwaniami jak reszta kobiet na całym świecie.

– Teraz mogą pogadać o tym, że giną z rąk kobiet, a nie tylko o ucinaniu im głów i braniu ich do niewoli.
Miriam wybuchnęła śmiechem. Kobiety motywowało podsłuchiwanie rozmów ISIS przez radio. Azima celowo uczyła się imion swoich wrogów – wiedziała, że oni znają ją.
– Utnę ci głowę, Azimo. – W radiu rozległ się głos jednego z przywódców ISIS. Był znany jako Szejk.
(…)
Uśmiechnęła się. Brązowo-czarne oczy zapłonęły, kiedy po- kręciła głową w wyrazie udawanej dezaprobaty dla żołnierzy, któ- rzy próbowali jej bronić i sprowokować wroga. Szejk dał dowód swojego uznania, pokazał, że jest na tyle ważna – na tyle wykwa- lifikowana – aby znać jej imię i chcieć ją zabić.
Zdjęcie: Shutterstock

Nie ma praw, bez praw kobiet

Może to nie jest zbieg okoliczności, że to właśnie narody, którym odmawia się prawa do samostanowienia, mają pod wieloma względami najbardziej równościowe poglądy i podejście do kwestii prawnych. Tak jest w przypadku Sahrawi, którzy walczą o wolną Saharę Zachodnią i tak jest w przypadku Kurdów, choć niestety ich głos nie przebija się na arenie międzynarodowej.

Gayle Lemmon przeprowadza nas nie tylko przez walki zbrojne, w których Kurdyjki wiodły prym, ale przez ich upór, by to, co wywalczyły, nie poszło na marne. A wywalczyły wiele, bo konstytucja, mimo że obowiązująca tylko w północnej Syrii, a u swoich podstaw prawa kobiet.

Ogromny plus za to, że autorka, mimo że wiele kwestii porusza z amerykańskiego punktu widzenia, ma świadomość, że realia Kurdyjek są zupełnie inne niż kobiet mieszkających na Zachodzie, a walcząc o prawa kobiet muszą przeciwstawić się ugruntowanej na przestrzeni wieków tradycji. Lemmon nie ocenia, a wyjaśnia, ale też przede wszystkim pokazuje perspektywę Kurdyjek, które są świadome realiów swojego otoczenia, a mimo to nie tylko nie odpuszczają dążenia do zmian, ale tym bardziej trwają w przekonaniu, że muszą one się dokonać. Męski świat też niejednokrotnie pokazał im, że niewiele potrzeba, by to, za co zapłaciły własną krwią, ktoś im odebrał.

– Jeśli nie ochronimy praw kobiet podczas rewolucji, to na pewno nie zdołamy ochronić ich po jej zakończeniu – przekonywała Fauzia innych członków swojej partii.

Kobiety powtarzały to od lat, podczas każdej walki politycznej, bo miały świadomość tego, co dzieje się na całym świecie: kobiety przewodziły rewolucjom politycznym tylko po to, by po- tem ktoś pozbawił je głosu.

Inspiracja na sam koniec

W jednym z wywiadów Gayle Lemmon powiedziała, że chciałaby, by dla czytelnika historia kurdyjskich kobiet okazał się inspirującą. I z pewnością taka jest. Ja jednak chciałabym, żeby po „za wolność moich sióstr” sięgnął każdy także po to, by przypomnieć sobie, że Bliski Wschód pełen jest historii nieznanych, w których kobiety odgrywają główne role i że nie potrzebują one naszego współczucia, tylko solidarności.


Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawnictwem Znak