Książki

Powiedzieli, żebym przyszła sama. Za linią dżihadu [recenzja]

Jeżeli macie przeczytać w tym roku jedną książkę, niech to będzie Powiedzieli, żebym przyszła sama, autorstwa Souad Mekhennet. Bardzo często powtarzam, że książka, którą właśnie przeczytałam, była tą najlepszą. Porywającą, ciekawą, fascynującą. Ta jest inna. Nie przeczytałam jej w jeden wieczór, mimo że czytało się świetnie. Czytanie przeplatało się z rozmyślaniami.

Chciałabym, żeby ta pozycja stała się obowiązkową dla każdej osoby, która w jakikolwiek sposób interesuje się współczesną polityką. Dla każdego, kto zastanawia się, co dzieje się w krajach muzułmańskich, a także jest przerażony terroryzmem i nie może zrozumieć, w jaki sposób ludzie się radykalizują, a władze zdają sobie z tym problemem nie radzić.

Wewnątrz islamu i społeczności muzułmańskich wciąż nie doszło do poważnej dyskusji na temat tego, co możemy, a czego nie wolno nam usprawiedliwiać naszą wiarą. To nie religia radykalizuje ludzi, lecz ludzie radykalizują religię.

Jeżeli lubisz literaturę faktu, zajrzyj na listę reportaży, które polecam

Niemiecka dziennikarka wyznająca islam

Tym, co czyni Powiedzieli, żebym przyszła sama książką wyjątkową jest postać autorki, która relacjonuje wydarzenia i opisuje swoje doświadczenia. Souad Mekhennet światowej sławy dziennikarka, która pisywała dla takich tytułów, jak The New York Times, Frankfurter Allgemeine Zeitung, The Washington Post. To także urodzona w Niemczech muzułmanka o mieszanych, marokańsko-tureckich korzeniach. Znajomość języka arabskiego, aspektów kultury i głębokie zrozumienie kontekstu religijnego sprawiają, że rzuca one nowe światło, na znane nam wydarzenia i pokazuje zupełnie nową perspektywę.

To odświeżające przeczytać tak wnikliwe opisy, które piętnują terroryzm, jako zupełnie niezwiązany z islamem, a także starają się dotrzeć do źródła radykalizacji i obnażają działania zachodnich mocarstw, które przyczyniły się do licznych dramatów.

Część ludzi w krajach Zachodu nie dostrzegała zagrożeń, jakie wiązały się z wyznaczaniem standardów dla innych rejonów świata. Zupełnie jakby tylko ich sposób rozumowania był jedynie możliwy i słuszny. Z takiego samego założenia wychodziło ISIS. (…) Czy naprawdę pragniemy demokracji, czy też może dążymy do tego, by promować drogie nam wartości.

Obiektywna do bólu

Czytając opowieść Mekhennet, która rozpoczyna się za czasów jej dzieciństwa, mamy szansę poznać atmosferę, w której dorastają dzieci imigrantów w krajach zachodnich. Brak poczucia przynależności, wykluczenie i marginalizacja to rzeczy, które Mekhennet rozumie doskonale. Nie ustaje ona w drążeniu powodów, które sprawiają, że młodzi Europejczycy zaczynają pałać nienawiścią do swojego kraju i wkraczają na drogę radykalizmu religijnego.

Farid urodził się w Belgii, jego rodzice pochodzili z Maroka. (…) Mówił tak, jakby nigdzie nie czuł się akceptowany.
– Gdy dokonasz czegoś wielkiego, Belgowie mówią, że jesteś Belgiem, a Marokańczycy, że Marokańczykiem. Ale gdy zrobisz coś złego, Belgowie twierdzą, że jesteś Marokańczykiem, a Marokańczycy, że Belgiem.
To paradoks, który dotyka wielu z nas, przedstawicieli drugiego pokolenia muzułmańskich emigrantów w Europie.

Arabska wiosna, konflikt w Iraku, wpływ Iranu na politykę krajów arabskich, talibowie i ataki terrorystyczne w Europie to tylko niektóre z wydarzeń, za których kulisy zabiera nas autorka Powiedzieli, żebym przyszła sama.

Tym, co szczególnie uderza, jest niesamowity obiektywizm zachowany w relacjach autorki, która za wszelką cenę próbuje poznać perspektywę każdej ze stron i przybliżyć światu źródła problemu. Dziennikarskie śledztwa doprowadzają Mekhennet do bezpodstawnie pojmanych, niewinnych osób torturowanych przez amerykańskie służby, a nawet do dowódców czołowych organizacji terrorystycznych, wystawiając jej życie na niebezpieczeństwo – nie zawsze z ich strony.

Lektura skłaniająca do przemyślenia

Powiedzieli, żebym przyszła sama to jedna z książek, do których z pewnością wrócę. Niesie ona w sobie ogromną wartość i mnóstwo wiedzy, które pozwalają zwiększyć naszą świadomość i dostrzec problemy, na które często patrzymy zbyt płytko. Nasuwa wiele refleksji dotyczących tego, co jest nie tak z dzisiejszym światem i jak wiele pracy u podstaw jest jeszcze do zrobienia, by uczynić go miejscem bezpieczniejszym dla nas wszystkich.

Z jednym cytatem z tej książki chciałabym Was na koniec tej recenzji zostawić:

Świat wcale nie stoi w obliczu zderzenia cywilizacji czy kultur, lecz w obliczu zderzenia między tymi, którzy chcą budować mosty a tymi, którzy widzą świat przez pryzmat tego, co nas dzieli i w pocie czoła szerzą nienawiść i dalsze podziały.