Woda na pustyni
Sahara Zachodnia

Codzienność w Saharze Zachodniej – woda

Problemy z wodą na pustyni nie są niczym zaskakującym, ale zastanawialiście się czasami, jak wygląda to w praktyce? Dookoła piasek, deszczu praktycznie nie ma, okoliczna rzeka nie bez powodu nazywana jest rzeką sezonową – pojawia się tylko w zimie. Skąd więc brać wodę? Odpowiedź jest prosta: z oceanu!

Słona woda w praktyce

Odsalana (chociaż mam co do tego wątpliwości) woda morska nastręcza wielu problemów, szczególnie nowym mieszkańcom. Wypadające włosy, przesuszona skóra – to coś zupełnie naturalnego. O ile moje włosy znoszą wszystko bez większych problemów, o tyle skóra dała mi się we znaki – aż bolała z przesuszenia, a na łydkach zrobiła się cienka jak papier i krwawiła przy najmniejszym zadrapaniu. Nie, nie poprawiło się to z czasem, po prostu metodą prób i błędów znalazłam kosmetyki, które radzą sobie z problemem.

Taka woda nadaje się jedynie do kąpieli, prania czy sprzątania, ale absolutnie nie sprawdza się do gotowania. Tutaj konieczna jest woda butelkowana, albo… deszczówka.

Życie w Saharze Zachodniej

Skąd Saharyjczycy biorą wodę pitną?

Gdy spędzałam czas u mojej saharyjskiej przyjaciółki, piłam deszczówkę, nie mając początkowo tego świadomości. Wielokrotnie słyszałam, że do parzenia tradycyjnej, saharyjskiej herbaty, używa się „specjalnej wody”, jednak nigdy nie przykładałam uwagi do znaczenia tych słów. Interpretowałam je przez pryzmat swoich doświadczeń i założyłam, że chodzi o wodę mineralną. Nic bardziej mylnego!

Sahrawi to naród bardzo przywiązany do tradycji, który osiadły tryb życia prowadzi od stosunkowo niedawna. Dopiero w czasie hiszpańskiej kolonizacji Saharyjczycy zaczęli zamieszkiwać miasta, chociaż nie dotyczyło to ich wszystkich. Jeszcze mama mojej 45-letniej znajomej, wraz ze swoim mężem i stadem wielbłądów, przeszła pustynię wzdłuż i wszerz. Nie mając dostępu do butelkowanej wody, korzystali z tej, która po deszczu zbierała się w oddalonych od osad dolinach. Dzięki temu mieli pewność, że nie została w żaden sposób zanieczyszczona.

Chcesz się dowiedzieć więcej o historii okupowanej Sahary Zachodniej? Opisałam ją w całości tutaj

Dawne zwyczaje zostały przeniesione do życia w miastach. Deszczówka z pustynnych dolin jest kupowana w dużych ilościach, a w domach znajduje pojemnik na wodę pitną z osobną instalacją i niezależnym kranem. Taka woda wykorzystywana jest do gotowania, parzenia herbaty, a nawet bezpośredniego picia nieprzegotowanej.

Bieżąca woda to nic oczywistego

Gdy przeprowadziłam się do Laayoune i rozpoczynałam swoje życie w Saharze Zachodniej, najbardziej zszokowała mnie kwestia dostępności wody. Wcześniej wygodnie mieszkałam w Tunisie, którego wiele dzielnic przypomina europejskie, a standard życia w żaden sposób nie odbiega od tego, który znamy.

Wyczerpana lotem z Tunisu do stolicy Sahary Zachodniej wzięłam długi prysznic w mieszkaniu, które zaledwie kilka dni wcześniej wynajął dla nas mój mąż. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że następnego dnia z kranów przestała płynąć woda. Powiadomiony o tym właściciel mieszkania przyszedł i pokazał nam znajdującą się pod schodami instalację pomp, osobnej dla każdego mieszkania, które doprowadzały wodę do zbiorników zainstalowanych na dachu.

W Laayoune niemal wszystkie budynki mają na dachach ogromne, 500-2000 litrowe zbiorniki, które gwarantują zapas wody. Jednak to, w jaki sposób woda jest do nich dostarczana, różni się w zależności od okolicy, a nawet pomiędzy sąsiadującymi domami.

Nasz budynek podłączony jest do sieci wodociągowej, w której woda jest jedynie do południa – dlatego musimy pamiętać, aby co kilka dni, koniecznie rano, włączyć pompę, która doprowadzi wodę do naszego zbiornika. A jeżeli zapomnimy? Nie ma problemu, wystarczy podjechać na souk, gdzie beczkowozy tylko czekają na taką okazję i za kwotę dwukrotnie wyższą niż miesięczny rachunek za wodę z radością podjadą i uzupełnią zapasy.

Niektórzy mieszkańcy z beczkowozów muszą jednak korzystać na co dzień – nie wszystkie budynki mają dostęp do wodociągu. I tak codziennie rano na mojej ulicy zatrzymuje się samochód, którego kierowca ma klucze do bram kilku domów i zawsze o tej samej porze doprowadza wodę.

Taki system sprawdza się tutaj i funkcjonuje zupełnie naturalnie, chociaż zarówno dla mnie, jak i mojego męża była to całkowita nowość i mieliśmy spore trudności z przyzwyczajeniem się do funkcjonowania w ten sposób.